Teoria czy praktyka? A może jedno i drugie…
Zdania na temat tego, czy wędkarstwa da się nauczyć czy nie, są podzielone. Z jednej strony to sport bazujący na intuicji i głębokim kontakcie z przyrodą, jednak z możliwością usystematyzowania wiedzy na jego temat. Teoretycznie można więc zgłębić wiedzę: nauczyć się podstaw danej metody oraz możliwych wariantów sytuacji. Ale czy to zagwarantuje skuteczność? Czy dzięki temu staniemy się dobrymi wędkarzami?! I co właściwie to oznacza? Najlepszą konfrontacją słuszności tych założeń z praktyką i jednocześnie najskuteczniejszą odpowiedzią na to pytanie, jest bezpośredni kontakt z wodą.
Zdarza się, że wędka trafia w dłonie kogoś, kto nie zna zaawansowanych technik, tworzy swój zestaw drogą dedukcji na tzw. „czuja” i woda obdarza go obficie swoimi skarbami. Innym razem trafiamy na perfekcjonistę, który wie co z czym i dlaczego od strony teoretycznej. Taka osoba przyjeżdża na łowisko, ale cały wypad mimo postępowania krok po kroku zgodnie ze wskazówkami niestety zdaje się nie dawać satysfakcji. Ryb jest mało albo co gorsza nie ma ich wcale. Dzieje się tak często dlatego, że jednak teoria jest bardzo istotnym fragmentem takiej formy relaksu, ale niejednokrotnie trzeba ją modyfikować, skupiając się na obserwacji tego, co wokoło. Niekiedy niepozorne dla nas drobiazgi definiują cały wypad nad wodę, bo okazuje się, że w środowisku zachodzą istotne dla ryb zmiany. Stąd też nasuwają się wnioski, że można nie posiadać obszernej wiedzy, czasami nie mieć też wyspecjalizowanego, profesjonalnego sprzętu, a posiadać umiejętność porozumiewania się z rybami. Umiejętność „myślenia” jak one. Jednak dawka wiedzy jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Każdy rozpoczynając swoją przygodę musi więc znaleźć swój wędkarski złoty środek, jednocześnie pamiętając o tym, że zdobyta mądrość niejednokrotnie pomoże, a już na pewno nie zaszkodzi. Chcąc rozwijać się w tej dziedzinie niejeden z nas sięga po ogólnodostępne magazyny i czasopisma. Szczęśliwie dostępnych pozostało kilka regularnie pojawiających się tytułów, które poruszają różne zagadnienia z zakresu połowu ryb. Jednak, gdy komuś zależy na zgłębieniu konkretnej metody czy na bliższym zapoznaniu się z gatunkami, warto sięgnąć po warianty trochę większego kalibru- książki.
Odkrywając kolejne publikacje przekonałam się, że chociaż wędkarstwo zrobiło „krok w przyszłość”, to największą popularnością cieszą się tytuły wydane przed kilkoma, a czasami przed kilkunastu laty. Z ich dostępnością jest już nieco ciężej, ale nie oznacza to, że nie są już w ogóle osiągalne. Nie twierdzę, że nowsze pozycje są złe, ale okazuje się, że właściwie prawie nic nowszego nie ma. Czy to oznacza, że nie chcemy się dzielić z innymi swoimi patentami na skuteczny połów? Przecież wędkarstwo jako dziedzina sportowa jest nadal popularne i możemy się pochwalić osiągnięciami na międzynarodowych zawodach. Teoretycznie unowocześnione poradniki miałby więc kto pisać…
Sentymentalna podróż…
Z literaturą dotyczącą tematyki wędkarskiej zetknęłam się kilka lat temu za sprawą swojej pracy. Dział ten w naszej księgarni pozostawiał wiele do życzenia, bo niestety jak już wspominałam, wiele z publikacji ukazało się przed laty i są obecnie dostępne tylko za sprawą prywatnych ogłoszeń sprzedaży. Coś jednak na tej półce było…
Nie tylko spinning… w wykonaniu Jacka Kolendowicza
Myślę, że sylwetki tego autora- wędkarza nie trzeba nikomu dodatkowo przedstawiać, zwłaszcza że pan Kolendowicz jest wciąż aktywny i nadal zarówno w formie elektronicznej, co drukowanej a i multimedialnej, daje się poznać kolejnym pokoleniom. Na swoim koncie ma kilka obszerniejszych publikacji, z czego największą popularnością cieszą się chyba te traktujące o spinningu: „ Wędkarstwo spinningowe” wyd. w 1995r oraz „ Poradnik dla początkujących. Spinning” z 2009r. W swoim wnętrzu skrywają one wiedzę dotyczącą tego jak rozpocząć swoją przygodę, jak wybrać skuteczną przynętę oraz wskazówki odnoszące się do łowienia na różnych łowiskach. Jest tam też sporo informacji odnośnie gatunków ryb czy samej etyki wędkarskiej. Warto pamiętać, że w wędkarstwie wiele kwestii jest ponadczasowych, i właściwie bardzo często tylko drobne niuanse wymagają uaktualnienia. Spod jego pióra, przy współpracy z innymi osobami, światło dzienne ujrzały także m.in: „Wędkarstwo gruntowe” czy „Wędkarstwo morskie”.
Wszystkiego po trochę…
czyli kilka słów o tym co skrywa się w książce „ Wędkarstwo polskie. Podręczny poradnik” Andrzeja Paruzela. Jest to jedna z nowszych pozycji, bo ukazała się w 2014r. za sprawą Wydawnictwa Publicat. Autor postanowił zamieścić z niej skrót kilku metod (spinning, wędkarstwo spławikowe, gruntowe i muchowe) zahaczając o ich podstawowe założenia. Na kolejnych kartach wspólnie z nim odkryjemy również różnice w łowiskach, a także poznamy popularne gatunki ryb występujące w polskich wodach z zaznaczeniem okresu ich żerowania czy określeniem regionu, w jakim można je spotkać. Podobną publikacją, jednak traktującą o nieco szerszym zakresie geograficznym jest wolumin z 1994r. napisany przez sześciu wędkarzy francuskich. „Łowienie ryb. Techniki wędkarskie”, bo o tej książce mowa, porusza dodatkowo zagadnienia dotyczące zmysłów ryb i ich zachowania w środowisku naturalnym.
Natomiast nie tak dawno, bo w 2019r. światło dzienne ujrzał tytuł „ Wędkarstwo i ryby” Adama Tańskiego. Wydanie wyróżnia się na tle innych swoim rozmiarem i szatą graficzną. Jest to zdecydowanie wersja, która pod względem wizualnym zaspokoi niejednego. Autor podpowiada w niej jak zostać wędkarzem. Tym razem prócz opisów gatunków ryb znajdą się też takie odnoszące się do minogów czy krabów. Tański bardziej skupia się na ich biologii, jednak nie brak tu też miejsca na opis ciekawych według niego łowisk. Ciekawym urozmaiceniem jest „ Złów i wypuść” Mateusza Barana. Tutaj poruszony zostaje nieco inny „problem”- zmniejszającej się ilości ryb w wodach. Celem publikacji była popularyzacja metody powszechnej na świecie, czyli złowienia i wypuszczenia, bez uszczerbku dla ryby. Dzięki kolejnym rozdziałom poznamy wskazówki dotyczące holu ryb, prawidłowego podebrania czy uwolnienia z haczyka. A także masę przemyśleń odnośnie tego, jak powinno wyglądać wędkarstwo, by wzbogacało nasze wody, a jednocześnie dawało satysfakcję.
A może spławik…
Temat ten poruszany był też w powyższych publikacjach, ale Józef Wróblewski postanowił przedstawić go nieco szerzej w „ Nowoczesnym wędkarstwie spławikowym”. Ta wydana w 2014r. książka traktuje o wielu problemach i zagadnieniach związanych z łowieniem. Masę miejsca poświęcono na opis zanęt i przynęt, sporo tu technicznych ciekawostek dotyczących różnych typów wędzisk (bat, bolonka itp.) Obszernie omówione zostały rodzaje spławików, wiązań, sposobów ich wyważania. Jednym słowem cała masa podstaw, do ich późniejszego dostosowania pod konkretne łowisko.
Nutą sentymentu można obdarzyć „ Wędkarstwo jeziorowe” Tadeusza Andrzejczyka wydane w 1976r., (doczekało się wznowienia w 2004r.). Jest to pierwsza monografia traktująca o jeziorach i będąca jednocześnie przekrojem 53 lat doświadczeń autora. Co ciekawe oprócz opisów technik, przynęt czy wskazówek doboru odpowiedniego zestawu w pozycji tej umieszczono również zdjęcia. Nie lada gratka dla pasjonata, bo przecież wtedy wyglądało to jednak trochę inaczej niż teraz. Nie mogę w tym zestawieniu nie wspomnieć o „Pstrągu i lipieniu” Jana Błachuty i Karola Zacharczyka. Bardziej zawężony temat, bo odnoszący się do dwóch tytułowych gatunków, ale jakże wdzięczny, wie tylko ten, kto widział taką rybę i się w niej zakochał. Obecnie to jedna z trudniejszych do zdobycia książek, ale może przy odrobinie szczęścia…
A może mucha…
Skoro już wspólnie dobrnęliśmy do tematyki pstrągów i lipieni, nie mogę w tym momencie pominąć tematu wędkarstwa muchowego. O nim wbrew pozorom rozpisywało się wielu, od dawna. Zaczynając od pozycji Józefa Jeleńskiego ( „Wędkarstwo muchowe”; wznawiane później w 1992r.) z 1985r., przez Adama Sikorę (który doczekał się dwóch wznowień; ostatnie z 2013r.) do pozycji traktujących nie tylko o samym sposobie, co o przynętach. Tutaj muszę wskazać na równie chętnie wybieraną pozycję, jaką jest „Poradnik wędkarski. Sztuczne muszki” Wojciecha Węglarskiego. Sama usłyszałam o niej od kogoś, kto kręci, kto łowi… Starsze już wydanie wciąż pozostaje aktualne i jest nieocenioną pomocą dla osób chcących rozpocząć swoją przygodę z samodzielnym tworzeniem.
Albumy i atlasy
Jest jeszcze jedna grupa powiązanych z tematem: albumy i atlasy ryb. Tutaj zdecydowanie łatwiej z dostępnością. Książki te regularnie pojawiają się w księgarniach: jako nowe lub zaktualizowane wydania. Elementem charakterystycznym jest bogate pod względem zdjęć wydanie, często zamknięte w twardej oprawie, a zawierające zwykle jedynie podstawowe informacje dotyczące konkretnych gatunków. Nowe cieszą oko, ale naprawdę ciekawe są właśnie te stare….
Żyjemy w czasach, gdy najszybszym sposobem na uzyskanie informacji jest wpisanie odpowiednich haseł w wyszukiwarce. Jestem jednak zdania, że nic nie zastąpi klimatu poszukiwań i tej nutki ekscytacji, co książka. Ta odgrzebana na strychu, odkupiona z drugiej ręki, skrywająca za sobą historię. I setki przełowionych ryb…
Na zdjęciach:
- „Poradnik wędkarski.Sztuczne muszki” Wojciech Węglarski
- „Ilustrowana encyklopedia ryb Polski” Joanna Grabowska, Michał Grabowski
- „Wielki atlas ryb” Stanislav Frank