San to królestwo świnek, brzan i kleni. Te trzy gatunki dominują w jego biegu przez Pogórze Dynowskie. Są to wspaniałe sportowe ryby, których łowienie daje nam mnóstwo radości.
Każdego roku czekamy na koniec okresu ochronnego świnek (15 maja), żeby zabrać wszystkie toboły i ruszyć na nasze wiosenne miejscówki w poszukiwaniu srebrnych “księżniczek Sanu”.
Świnka na Sanie występuje dość licznie w dwóch lokalnych odmianach. Jedne są mniejsze i błękitne z krwisto czerwonymi płetwami, a drugie większe – szaro popielate z stalowo czarnymi płetwami. Te pierwsze dorastają do 40-45 cm, drugie zaś dorastają do ponad 50 cm. Są to bardzo energiczne ryby kochające bystry nurt. Ich pyski są przystosowane do golenia kamieni z porostów, odrywania larw chruścików. Często żerują na spływających z nurtem rozmaitych owadach fikając w wodzie koziołki niczym delfiny. Często podczas dużych rójek chruścików łowiłem je z powierzchni na suche muchy. Pobierały je bardzo ciekawie, gdyż podpływały pod powierzchnię wody i odwracały się, żeby chwycić muchę otworem gębowym, który mają skierowany do dołu. Wyglądało to bardzo ciekawie i pod płynącą muchą pojawiał się błysk ryby i dopiero następowało zebranie owada z powierzchni.
Wiosną poziom wody na Sanie jest wysoki, Elektrownia w Zwierzyniu wypuszcza wodę przez dwie turbiny i stan jej na wodowskazie w Lesku wynosi około 200 cm. Na naszym odcinku w Dynowie powoduje to dość spory uciąg i eliminuje większość metod jej połowu. Do tego dochodzi spora ilość roślinność płynącej z zabrudzoną przez liczne wiosenne opady wodą. Łowienie na bolonkę staje się skomplikowane ze względu na mocny uciąg i przejrzystość wody. Do łowienia feederem potrzeba niesamowitej cierpliwości. Co rzut mamy kopę traw na żyłce i musimy wydobywać nasz zestaw z ton “sałaty” która o tej porze roku spływa wodą. Zaczepiając się znosi nasz zestaw i powoduje “sztuczne” brania. Najlepszym rozwiązaniem jest łowienie świnek na tyczkę. Używając 15-20 gramowych płaskich spławików typu “dysk” jesteśmy w stanie precyzyjnie podać przynętę w łowisko i poprowadzić ją z odpowiednią prędkością tak, żeby umożliwić świnkom dostrzeżenie robaków w zmąconej wodzie.
Sprzęt
Nasz sprzęt to 9 metrowe wędzisko nasadowe, nie ma potrzeby używania dłuższych wędek wiosną. Na 13-tu metrach nurt wymusza często łowienie spławikami 30-50 g, Skracając się do 9 metrów uciekamy do komfortowego łowienia w przedziale 10-30g. Woda jest jeszcze mało przejrzysta i świnki chętnie żerują na wodzie 1-1,5 metrowej. Wpływają w przybrzeżne zwolnienia i buszują w kamieniach poszukując rojących się wiosną “kłódek”.
Używamy karpiowych topów z bocznym slotem – świnki to bardzo żwawe ryby i wykorzystują do walki mocny nurt. Po zacięciu wypływają do powierzchni i charakterystycznie “furkają”, a następnie szaleją po całym łowisku charakterystycznie potrząsając głową usiłując uwolnić się z haka.
Amortyzatory najlepiej hybrydowe – nowoczesne połączenie mocy i wytrzymałości starych “latexów” oraz rozciągliwości i płynności pustych “wentyli”. Wędkarski świat idzie do przodu i my też szukamy coraz lepszych rozwiązań, żeby ułatwiać sobie łowienie.
Po co system walki w topach? Wystarczy trafić 50 cm świnkę w 20 g nurcie i zapewne sprawdzi nam rozciągliwość naszego amortyzatora. Woda na Sanie jest dość płytka i holowanie ryby całym kijem to zbędne utrudnienie. Odjeżdżamy do tyłu tyczką naciągając hybrydę i walczymy z rybą przy pomocy bocznego slota – systematycznie zwiększając napięcie amortyzatora. Trochę to przypomina hol ryby muchówką – takie wędkarskie “fusion”.
Zestaw, a raczej zestawy budujemy na żyłce Team Elite 0,18-0,16 mm w zależności od ich gramatury. Płaskie dyski montujemy w przedziale 10-15 g na żyłce 0,16 mm. Od 15 do 30 gram trzeba użyć 0,18 mm, żeby ograniczyć straty w pełnym grubych kamieni łowisku.
Na końcu żyłki mocujemy obciążenie główne 80-90% całej wyporności spławika. Poniżej gumowy stoper i krętlik. To bardzo ważna część zestawu – krętlik zapobiega plątaniu zestawu przez bystry nurt, a stoper służy za odbój do obciążenia głównego i ratuje nasz węzeł przed zniszczeniem przez ciężarki. Poniżej stosujemy 30-40 cm odcinek żyłki cieńszej o 0,02 mm – taki “międzyprzypon” z śrucinami sygnalizacyjnymi zakończony kolejnym krętlikiem. Zadaniem jego jest zabezpieczenie przed zerwaniem całego zestawu podczas zahaczenia od dno ciężarkami. Łowienie pomiędzy kamieniami ma swoje prawa. Gdy obciążenie główne zahaczy się nam o kamień i urwiemy dysk musimy go usunąć z łowiska, gdyż świnki niezbyt tolerują takie “niespodzianki” w żerowisku.
Przypon to nasz służbowa M1 w grubości 0,12-0,13 z mocnym drucianym haczykiem. To rewelacyjna żyłka, która idealnie trzyma wymiar i jest odporna na przetarcia.
Zanęta
Do łowienia w Sanie używamy zanęty River z serii Top Class. Posiada ona grubą frakcję i intensywny owocowy zapach – wszystko to co świnki lubią najbardziej. 🙂 3 kg opakowanie wystarczy nam na 4-ro godzinną sesję. Dodajemy do niego dwa worki gliny rzecznej i mieszamy z wodą. Następnie dodajemy żwir akwariowy. Wystarczy 3-4 kilogramy. Służy on do obciążenia zanęty. Woda ma mocny uciąg i zanęta musi się trzymać dna. Jeżeli będzie za lekka prąd zniesie ją daleko za łowisko i świnki będą stały poza naszym zasięgiem.
Kolejna ważna rzecz to klej do zanęt. Może być to PV1 – słodki klej spożywczy lub bentonit. PV1 dodajemy przed namoczeniem do suchej zanęty. Zwiększa on kleistość mieszanki. Bentonitem regulujemy spoistość mieszanki. Reaguje on z wodą i minimalne jej dodanie powoduje natychmiastową reakcję. Możemy tak regulować pracę kolejnych kul i tworzyć coraz mocniejszą konsystencje. Lepimy kulę i stopniowo dodajemy na zmianę, odrobinę kleju i wodę z spryskiwacza. Uzyskujemy w ten sposób różny czas rozmycia kul w łowisku. Przy odpowiednim klejeniu możemy łowić dłuższy czas bez donęcania kubkiem.
Do zanęty dodajemy białe robaki. Świnki je uwielbiają. Zapewne przypominają im larwy chruścików, które są ich przysmakiem. 0,5 l topionych robaków to obowiązek. Jeżeli chcemy łowić systematycznie litr larw muchy plujki to dobra ilość. Najlepiej dzień wcześniej zalać je wodą w 1,5 l plastikowej butelce i schować do lodówki. Rano mamy gotowe robaki do zanęty w opakowaniu idealnym do transportu. Należy pamiętać, żeby trzymać je w wodzie gdyż na powietrzu larwy nam czarnieją i stają się mało atrakcyjne dla ryb. Przed każdym nęceniem dodajemy pożądaną ilość z pojemnika. W ten sposób mamy zawsze porcje świeżych przynęt w łowisku.
Przyjemność wynikającą z prowadzenia zestawu, wyszukiwania miejscówek, walki z nurtem oraz (co najważniejsze) niesamowicie ekscytujących holi ryb w bystrym nurcie pozostawimy Wam do odkrywania samemu. Przecież o to w tym wszystkim chodzi 😉