Relacje z nad wody

Wiosenny trening

reklama

Kwiecień tego roku w ogóle nie przypominał lat ubiegłych. Pochmurny, deszczowy, wietrzny. W przyrodzie wszystko jakby opóźnione. Chociaż pamiętam jak w latach 90-tych zdarzały się niespodzianki, kiedy po minusowej nocy przyjeżdżaliśmy rowerami na odległe o kilka kilometrów łowisko i zastała nas niespodzianka w postaci lodowej tafli. A było to końcem kwietnia…

W tym roku też to jakieś opóźnione wszystko, woda ciągle zimna, płocie ciągle chropowate…

Wiosenny trening

Wykorzystując fakt, że woda nagrzewa się powoli, postanowiliśmy potrenować łowienie batem. Nawet nie tyle batem, co dłuższą uklejówką, bo nasze 7,8 metrowe baty ze względu na mocny wiatr nie dawały komfortu w łowieniu. Postanowiliśmy wygruntować przybrzeżny spad i łowić jak najbliżej niego. Jest to doskonałe miejsce do połowu wiosennych ryb. Płocie gromadzą się przy brzegu, a za nimi pod nogi podchodzą różne ciekawe ryby.

W naszym wypadku spad wypłaszcza się w odległości 6-7 metrów od brzegu. Woda ma tam już 1,5 metra – co przy maksymalnej głębokości zbiornika około 2,3-2,5 metra dawało nadzieje na ciekawy połów. Żeby łowić na 6 metrze przy 2 m głębokości musimy użyć bata minimum 4,5-m. Rachunek jest prosty: zestaw w wodzie ( 2 m) + dystans łowienia (6 m) + odległość na brzegu (0,5 m) + zapas na manewry (0,5 m) = 9 metrów. Dzielimy wszystko na dwa ( wędka + długość zestawu) i mamy długość kija którą powinniśmy użyć.

Tak to oczywiście wygląda według matematyki, bo w praktyce zawsze można przyjąć spory zapas długości (na plus) kosztem komfortu i szybkości łowienia. Dobra – dość matematyki 😉

Teraz przejdziemy do kuchni

Tradycyjnie na naszych treningach lubimy konfrontować ze sobą różne mieszanki zanętowe.

Tym razem wybraliśmy dwie zanęty zawodnicze z serii Top Gold Matchpro:

Stary ( Ja 😉 ) – Team lake. Zanęta bardzo naturalna, o delikatnym ziołowym zapachu. Lubię ją używać do łowienia leszczy w wodzie stojącej. Jej delikatny zapach, który uwalnia się po nawilżeniu doskonale trzyma ryby w łowisku. Lubię ją ze względu na możliwość zgaszenia pracy. Gdy dodamy więcej wody i przetrzemy ją razem z gliną przez sito uzyskamy typową denną zanętę umożliwiającą ominięcie drobnicy. Szczególnie gdy ją przemoczymy i wrzucimy w łowisko, na przekór wszystkim zasadom mieszania 😉 Nasza kulka sobie stoi i nie pracuje , a jej zapach powoli wabi ryby… Ale o tym później 🙂

Młody (Franek) – Duża Płoć. Przecież nie może być inaczej, żeby Franek nie zastosował swojej ulubionej płociówki , jeszcze w drugiej wersji – Brune. Słodki, waniliowo – czekoladowy zapach, lekki miodowy posmak i mnóstwo grubszych frakcji to wiosenny “killer” na grube płocie. W dodatku lubi sprowadzić w łowisko całkiem ciekawe bonusy w postaci karasi, karpi i innych karpiowatych amatorów słodkości.

Każdy z nas wziął sobie mieszankę gliny wiążacej i ziemi torfowej, tym razem w stosunku 2-1.  Więcej wiążącej dlatego, że wiosenny ruch wody jest spory i przy lekkich zanętach i mocnym wietrze zaczyna wszystko systematycznie opuszczać łowisko wyprowadzając ryby. Szczególnie w strefie przybrzeżnej, gdzie mamy spore pływy.

Z robactwa do wykorzystania na zawodnika – 150 g kolorowych białych robaków, 250 g mixu pinki i 100 g jokersa do zanęty.

Mój wariant nęcenia wstępnego to 4 luźniejsze kule z niewielką ilością przynęt, 4 kule mocniej sklejone i 8 kul mojej plasteliny z dużą ilością robaków. jak najwięcej towaru podanego na wstępie, a później tylko donęcanie samymi przynętami luzem. Wszystko ma na celu zachowanie spokoju w łowisku i możliwość wejścia większych ryb w strefę przybrzeżną. Początek odławianie płoci, a później systematycznie donęcając grubszymi robakami chciałbym wybrać większe ryby.

Franek typowo agresywnie – na początek 4 kule “z łapy” i systematycznie co ryba mała kulka na przemian z robakami. Mała przynęta i łowienie wszystkiego co leci. Trzymanie ryb w ciągłym ruchu niewielkimi porcjami zanęty.

Po rozpoczęciu łowienia , od pierwszych zarzuceń bata zaczęły się meldować płocie różnej wielkości. Wrzucona zanęta spowodowała w wodzie spore zamieszanie. Ryby brały bardzo agresywnie z opadu. W miarę upływu czasu ryby schodziły bliżej dna po to aby ostatecznie zacząć pobierać z niego przynęty zanętowe.

Początek drugiej godziny zdecydowanie pokazał różnice w taktyce łowienia. U Franka częstotliwość brań rosła przy niezmiennej wielkości poławianych ryb. W moim łowisku brania były rzadsze, ale średnia wielkości ryb zdecydowanie rosła. Myślę, że spory wpływ na to miała gramatura spławików. Mój miał 1,5 grama , obciążenie skupione w jednym punkcie i niewielką śrucinę sygnalizacyjną. Pozwalał na szybkie zejście w strefę denną i odławianie większych ryb. Franka 0,5 gramowy opadał zdecydowanie wolniej – tym samym bardziej naturalnie prezentował przynętę i ryby niemal z lotu przechwytywały ją.

Sparing został zakontraktowany na 3 godziny, więc w ostatniej użyłem grube białe jako zanętę i tym odpaliły mi się leszczyki. Na stanowisku mojego “konkurenta” płoć za płocią i 30 minut przed końcem po zacięciu widzę jak zestaw zatrzymuje się w wodzie, odrazu następuje kontra batem w bok – ma to na celu wykorzystanie sprężystości całego bata i nie pozwolić rybie na rozpędzenie się . Kilka sprawnych manewrów “prawo-lewo” i w podbieraku ląduje 1,5 kg wąsaty “gwóźdź do mojej zawodniczej trumny” 😉

Ważenie

Po 3 godzinach:

Wiosenny trening

Stary –  156 sztuk i 9.860 g zbudowane głównie drobnymi płotkami i średnimi leszczykami.

Wiosenny trening

Młody – 212 szt i 10.540 g zbudowane płociami i jednym wąsatym bonusem.

Zabawa świetna, a przy okazji doskonały trening zawodniczej chłodnej głowy. Bardzo często jest tak, że systematyczne odławianie drobnej ryby buduje pewny i wysoki wynik. Potrzeba tylko dobrej kalkulacji po treningu i realnego przeliczenia swoich możliwości. Czasem nawet kilka sporych ryb to nic pewnego kiedy “w tempo” możemy odławiać 50 gramowe ryby. I tu kolejny raz mamy do czynienia z wędkarską matematyką.  Nawet 5 dużych 2 kilogramowych leszczy nie wystarczy na 50 gramowe płocie odławiane batem w tempie dość spacerowym…

Zapytacie – “Jak ?” “Przecież to nie możliwe!” –  Możliwe, możliwe 🙂

5szt x 2000 g = 10 kg

50g płocie w tempie ryba na minutę:

50g x 240 ( 4 godz = 240 minut) = 12 kg…

240 ryb na 5 metrowego bata to nie jest szalone tempo, najlepsi zawodnicy potrafią łowić dwa razy szybciej. Tylko rybostan i lokalizacja ryb musi na to pozwolić.

Wędkarstwo wyczynowe to matematyka, głównie statystyka prowadzona na treningach, wyliczanie najskuteczniejszych rozwiązań, tworzenie analiz. Jeżeli dodamy do tego czynnik zmienny w postaci pogody i żywych organizmów jakimi są ryby otrzymujemy najlepszą grę sprawnościowo – strategiczną na świecie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *