PoradnikRelacje z nad wodyWędkarstwo podlodowe

Łowienie ryb na lodzie

reklama

Pierwsze okonie

Podlodowy sezon 2021/22 udało nam się otworzyć na początku grudnia. Później przyszła chwilowa odwilż, która skutecznie uniemożliwiała wejście na lodową taflę. W drugiej połowie miesiąca prognozy meteorologów się sprawdziły i na pogórzu pojawił się dość spory mróz. Skuł wszystkie mniejsze zbiorniki i początek nowego sezonu otwieraliśmy na niewielkich leśnych oczkach osłoniętych od południowej strony przed działaniem słońca wysokimi ścianami lasu.

Tradycyjnie pierwsze ryby sezonu to okonie, bardzo aktywne w strefie przybrzeżnej, szczególnie w miejscach gdzie strome podwodne stoki zaczynają się wyrównywać. To naturalne miejsce żerowania stada pasiastych rozbójników. Przeważnie występują tam dość licznie osobniki w przedziale 10-20 cm. To wystarczające ryby, żeby porządnie rozgrzać się przy ich łowieniu.

Zawsze na pierwszych łowieniach organizujemy okoniowe ściganki – jedna ryba jeden punkt i jeżeli pozwala na to regulamin łowiska zbieramy je do wiaderek z wodą licząc i biegając z nimi po całym łowisku. Dokładnie tak wygląda sportowe wędkarstwo podlodowe. Nie ma nic wspólnego z siedzeniem nad jednym przeręblem i oczekiwaniem na ryby. To bardzo kontaktowy sport. Mnóstwo biegania po lodzie, wiercenia otworów i sportowej taktyki.

Ale nie o tym teraz mowa 😉

Jak łowimy

Na pierwsze łowienia wystarczy nam dwie bałałajki z żyłką 0,07 – 0,08 mm i mormyszkami w rozmiarze +/- 3 mm. Zawsze przy łowieniu drobnych (a nawet nie tylko drobnych) okoni mój numer jeden to słynna złota “dyskoteka”. Mormyszka w kształcie i wzorze kuli rodem z klubów disco.

Łowienie ryb na lodzie

Jej refleksy skutecznie wabią okonie i według mojej hierarchii jest to ścigankowy top. Jej alternatywą są dwa inne modele – pierwszy z nich to typowy fiolet, skuteczny szczególnie w słoneczne dni na “prześwietlonym” słońcem lodzie i jego przeciwieństwo. Mormyszka pomalowana lakierem luminescencyjnym, która świeci pod wodą bladym światłem. Szczególnie skuteczna gdy na lodzie leży warstwa śniegu, a pod nim panują ciemności. Okonie bardzo lubią delikatny poblask i namiętnie atakują ją.

Na nasze pasiaste manewry wystarcza 100 ml jokersa i 50 g ochotki hakowej na zawodnika.

Łowienie ryb na lodzie

Na łowienie mamy dwie taktyki

Obydwa sposoby zaczynają się w ten sam sposób – wiercimy otwory wszerz zbiornika odchodząc od brzegu w głąb co 5 m. Pozwala to na określenie miejsca i głębokości przebywania okoni. Po wywierceniu albo nęcimy szczyptę w każdym po kolei i zostawiamy odwierty na dłuższą chwilę dając czas rybom na odnalezienie karmnika. Powracamy do pierwszej dziury po zanęceniu ostatniej i po kolei sprawdzamy każdą do momentu zlokalizowania ryb.

Drugi wariant – bez nęcenia sprawdzamy każdy odwiert tuż po jego wykonaniu i nęcimy delikatnie po stwierdzeniu jakichkolwiek oznak życia ( wskazania na kiwaku – brania, otarcia i inne nienaturalne zachowania naszego sygnalizatora).

Okonie na pierwszym lodzie są bardzo ruchliwe i stadka pojawiają się w najmniej spodziewanych miejscach. Często jest tak, że po przejściu wszystkich odwiertów wracamy do pierwszych i w nich nagle pojawiają się ryby. To jest największa frajda w tym sposobie łowienia. Nigdy nie wiadomo co nas spotka, a ryby nieustannie zmieniają swoje miejsca i głębokości żerowania. Szczególnie jest to widoczne przy gwałtownych zmianach pogody, gdy nagle zaglądając do przerębla widzimy całe stada drobnych pasiaków tuż pod taflą.

Zabawa jest przednia szczególnie gdy gramy na “wszystkie chwyty dozwolone” i można łowić w odwiertach konkurentów. Obowiązują oczywiście zasady sportowe minimum 1 m pomiędzy wywierconymi otworami i nie bliżej niż 5 m od przeciwnika. Ale reszta to dobra zabawa poparta dużą ilością śmiechu i mnóstwem pytań w stylu “ile tam masz ?”.

Łowienie ryb na lodzie

Kiedy zamarzają większe akweny, co w naszym przypadku oznacza spore podkarpackie żwirownie – przychodzi czas łowienia większych pasiaków. Tu już odkładamy na bok rywalizację i gramy do jednej bramki. Areał wody zmusza nas do współpracy w celu osiągnięcia dobrego wyniku.  Przed łowieniem na podstawie doświadczeń z ubiegłych sezonów typujemy miejsca gdzie spotkaliśmy ryby w pierwszym okresie zimy. Zauważyć trzeba, że w jej trakcie ryby zmieniają stanowiska i im bliżej wiosny tym miejscówki ulegają znacznej zmianie. Zależy to od wielu czynników. Początkiem zimy ryby są bardzo ruchliwe i często zmieniają stanowiska. Nasze szukanie okoni polega na… Szukaniu drobnych płotek 🙂

Okonie , szczególnie te większe – powiedzmy w rozmiarze 25+ bardzo mocno pilnują swoich stołówek. Ich “paśnikami” są zimowiska drobnych 3-7 cm płotek i krąpi. W naszym regionie potocznie określa się to “łupieżem”. To jest wyznacznik naszego poszukiwania okoni.

Przeważnie rozchodzimy się na różne miejscówki i obwiercamy je i delikatnym sprzętem sprawdzamy czy w łowisku są płoteczki. Jeżeli ktoś znajdzie takie miejsce informuje resztę drużyny. To znacznie ułatwia lokalizację dużych ryb oraz skraca czas w przemierzaniu lodowych pustyń. Najpewniejszymi miejscówkami są małe ukryte zatoczki z licznym sitowiem i przeszkodami wodnymi. Pionowe ściany tworzące dosłowny kojec gdzie stada pasiastych “wilków” zganiają swoje ofiary i pilnują ich aż do wiosny. Skutecznie je przeganiając jeżeli coś zburzy ich spokój. Już nie raz zdarzało się, że jednego dnia łowiliśmy piękne ryby, a drugiego idąc niemal na “pewniaka” zastała nas podwodna pustynia. Okonie przegoniły płotki w inne miejsce i nasze poszukiwania zaczynaliśmy od nowa.

Łowienie ryb na lodzie

Dużo zmieniło się gdy na rynku wędkarskim pojawiły się mikro-echosondy i kamery podwodne. Znacznie ułatwiają odnalezienie ryb , szczególnie w głębokich i niedostępnych akwenach. Po Prostu wiercimy i sondujemy – pokazują się ryby to patrzymy kamerą co w podwodnym świecie piszczy…

My używamy kamery ( echosondy jeszcze nie dorobiliśmy się 😉 ). Pomaga nam to znacznie odkrywać tajemnice podwodnego świata, a czasem wędkarstwo kończy się całym dniem wiercenia i podglądania ryb w ich naturalnym środowisku.

Jak już znajdziemy drobnicę, to okonie łowimy na dwa sposoby. Na “kowadełko” lub “przy okazji”…

Na Kowadełko – czyli na dużą mormyszkę czule nazywaną “kowadłem” przez porównanie jej wagi do sportowych mikrusów. Okoniowa mormycha jest w rozmiarze 4-5 mm , często pomalowana w pstrokate wzory. Na haczyku kilka ochotek lub pinka które nie tyle wabią co zwalniają opad i nadają jej wachlującą pracę. Tu swobodnie możemy zastosować żyłki 0,10-0,14 mm i większe haczyki. “Przy okazji” – ta taktyka to po prostu odławianie sportowe małych płotek na mikromormyszki w rozmiarze 2-2,5 mm na haczykach 20-24 i żyłkach 0,06-0,07 mm. To mój ulubiony sposób, bo wymagający sporych umiejętności, żeby wyholować średnie okonie.

Okoń w rozmiarze 40+ to istne “mission impossible”. Nęcimy delikatnie jokersem i zakładamy pojedyncze ochotki wpuszczając je pomiędzy płotki. Najprzyjemniejsze jest czytanie z wody momentu wejścia okoni w łowisko. Płotka, płotka, cisza… Lekkie puk na kiwaku, zacięcie i bum w spód, do samego dna albo jeszcze kilka metrów w bok. Nie ma większej frajdy jak jadąca żyłka z kołowrotka bałałajki i 20-30 minut holu na cieniutkiej żyłce …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *