Kiedy przychodzi czas planowania wakacyjnych wypraw, mój „wędkarski nos” podpowiada mi, że trzeba będzie w okolicy trzeba znaleźć kawałek wody do łowienia. Kiedy padło słowo „Pieniny” – przed moimi oczami ukazał się widok płynącego Dunajca ze szczytem Trzech Koron w tle. Wyjazdy rodzinne mają to do siebie, że trzeba dzielić czas pomiędzy zwiedzanie, podróżowanie i zabawy z dziećmi, a wędkowanie. Można oczywiście zaryzykować i spędzać całe dnie nad wodą, ale różnie może to się skończyć.
Pieniny
W Pieninach znalazłem swoją przystań. Mam tam wszystko co potrzebne do moich wakacyjnych wyjazdów – góry i rzekę, w której mogę łowić. Oczywiście Dunajec w pierwszej kolejności kojarzy się ze wspaniałym odcinkiem specjalnym zaczynającym się w Krościenku nad Dunajcem. Ja jednak zdecydowałem się na inny jego odcinek – rejon Sromowców Niżnych, gdzie zobaczyć możemy rzeźbę królowej Podhala – głowacicy – autorstwa muchowego Mistrza Europy – Piotra Zieleniaka.
Regulamin
Regulamin nowosądeckiego okręgu PZW na odcinku do granic Pienińskiego Parku Narodowego dopuszcza różne metody łowienia: spinning, metoda muchowa, łowienie gruntowe i spławikowe, przy czym te dwie ostatnie dozwolone są tylko na przynęty roślinne. Jako wędkarz pałający miłością do ryb łososiowatych, skupiłem moją uwagę na spinningu i łowieniu na muchę. Wieczorami, jak sam nie łowiłem, podglądałem łowiących na spławik. Na klasyczną przepływankę wyciągali na chleb przepiękne świnki. Sam jednak nie mogłem przekonać się do takiego wędkowania.
Sprzęt
Wybór sprzętu nie jest wcale łatwy. Wszystko tutaj determinuje zapora w Niedzicy, z której zrzucana jest woda do Dunajca ze Zbiornika Czorsztyńskiego. Jeśli zrzut jest większy, to niestety musimy wykorzystywać cięższe przynęty, gdyż jeśli będą za lekkie to szybszy nurt będzie nam je wynosił do powierzchni, a z drugiej strony większy zrzut powoduje podniesienie się poziomu wody.
W przypadku spinningu, gdy moim celem są pstrągi, stosuję kij o długości 255 cm i ciężarze wyrzutu 4-15 g. Podczas brodzenia w wodzie, taka wędka daje mi możliwość obłowienia praktycznie całej szerokości rzeki, a dorzucenie przynęty pod słowacki brzeg wcale nie jest takie trudne.
Różnorodność głębokości wymaga od nas stosowania różnych ciężarów przynęt. Pomimo tego, że można odczytać ukształtowanie dna, to zastosowanie złej przynęty może skazać nas na niepowodzenie. Za ciężka będzie lądowała od razu w kamieniach na dnie, a za lekka będzie wynoszona ku powierzchni. Ważnym elementem jest tutaj śledzenie wskazania wodowskazu w Sromowcach Wyżnych poniżej zapory. Przez kilka lat łowienia nauczyłem się, że jeśli pomiar jest około 230 cm, to spokojnie można łowić. Jeśli jest mniej, to daje nam to szansę dalej wejść w rzekę.
Ale gdy tylko na zaporze zwiększą zrzut i poziom się podniesie, to możemy nie mieć możliwości wędkowania. Przy podanym przeze mnie poziomie wody z powodzeniem na pstrągi wykorzystuję błystki – zarówno obrotówki jak i wahadłówki. Bardzo dobrym modelem na płytkie miejsca jest lekka obrotówka o srebrnym skrzydełku typu Agila. Pozwala ona nam obłowić rzekę zarówno po wachlarzu jak i pod prąd. W przypadku głębszych miejsc, stosuję raczej korpusy o większym ciężarze, niż większy rozmiar skrzydełka blaszki. Większe skrzydełko, to niestety większy opór w wodzie, co skutkuje wynoszeniem przynęty do powierzchni. Wahadłówki w wielkości do 5 cm, o mocnej pracy.
W przypadku metody muchowej najlepiej sprawdza się tutaj łowienie na nimfę i streamera. Pomimo występowania rójki różnego rodzaju jętek, nigdy nie spotkałem się ze zbieraniem much z powierzchni. Być może łowienie w czerwcu, kiedy zazwyczaj to jestem, nie daje takiej możliwości.
Do nimfy stosuję kij długości 300 cm w #3 klasie AFTM’a. Do tego pływający sznur w klasie #1. Zapas mocy kija pozwala łowić mi także na mniejsze streamery, ale wtedy na kołowrotku ląduje szpula z mocniejszym sznurem (#4) zakończonym obciążonym szybkotnącym przyponem konicznym, aby mieć czym zatopić w wodzie przynętę. Nie spotkałem się ze specjalnymi wzorami much stosowanymi na tym odcinku. Standardowa „brązka” ze złotą główką, przyozdobiona czasami kolorowym kołnierzykiem, daje najlepsze efekty. Najistotniejszym elementem jest jednak znalezienie odpowiedniej długości przyponu, aby można było poprowadzić muchy w odpowiedni sposób. Często było tak, że wydłużenie lub skrócenie przyponu nawet o przysłowiowe kilkanaście centymetrów skutkowało braniami ryb.
Poza wędką, kołowrotkiem i przynętami niezbędnym elementem naszego wyposażenia są spodniobuty. Na Dunajcu nie sposób łowić nie brodząc w wodzie. Dzięki temu mamy możliwość obłowienia wszystkich interesujących nas miejscówek. Jeśli pierwszy raz będziemy wędkować w takiej rzece i nie jesteśmy przyzwyczajeni do brodzenia, ważne aby nasze buty miały podeszwę z filcu lub w przypadku gumowej – wkręcone kolce. Dunajec lubi nieść glony i nie raz miałem momenty jak źle podstawiona noga uciekała na śliskich kamieniach. Do tego możemy wyposażyć się w składany kijek do brodzenia – nie dość że będziemy mieli dodatkowy punkt oparcia, to jeszcze możemy nim badać głębokość.
Jak łowię
Każdy z nas ma swoje ulubione sposoby łowienia. Jednak na „nowej wodzie” kluczem do sukcesu może być zebranie informacji od innych wędkarzy. Kiedy pierwszy raz pojechałem nad Dunajec, zacząłem łowić jak na swojej lubelskiej Bystrzycy – czyli „pod prąd”. W tym przypadku nie zdawało to żadnego egzaminu, gdyż co chwilę musiałem wyciągać przynętę z kamieni. Zacząłem przyglądać się jak łowią inni.
Na spinning metoda okazał się dosyć prosta. Rzut w poprzek nurtu i obławianie rzeki spływającą przynętą, a potem już tylko jej ściągnięcie. Czasami lekkie przytrzymanie w nurcie, popuszczenia i ponowne podciągnięcie. Często atak ryby następował zaraz po rzucie i wybraniu luzu dwoma, trzema przekręceniami korbką kołowrotka. Na płaniach, gdzie widać wystające z wody kamienia i powstające za nimi warkocze, zacząłem łowić inaczej. Małą błystkę obrotową lub wahadłową rzucałem z nurtem za warkocz i powoli podciągamy do siebie. Jeśli ryby ustawiają się na spokojniejszej wodzie, to praktycznie z każdego takiego warkocza możemy spodziewać się brania.
Kiedy zabierałem ze sobą muchówkę, to łowiłem klasyczną nimfą. Dość dobre efekty przynosiło obławianie miejsc, gdzie woda opływała kamienie. Wpuszczałem nimfy tuż przed kamieniem i pozwalałem im spokojnie spływać dalej. Branie następowało najczęściej tuż za kamieniem. Jeśli to nie przynosiło efektu, przenosiłem się na rynny, wykorzystując „krótką nimfę”.
Nie tylko wędkarstwo
Jeśli już nałowimy się do syta, to wykorzystajmy walory rejonu na zwiedzanie i aktywną turystykę. Szlaki na Trzy Korony i Sokolicę, szlak na Wysoką czy bliskie sąsiedztwo Tatr, które widać jak dłoni, w pełni zadowolą amatorów górskich wędrówek. Możemy wybrać się także do słynnego uzdrowiska – Szczawnicy.
Jeśli znudzi się wam wędkowanie na Dunajcu, w co jednak wątpię, to zaraz obok znajdziemy inne atrakcyjne wędkarsko miejsca jak rzeka Białka – jedyna w Polsce rzeka o charakterze alpejskim, czy słynny zaporowy zbiornik Czorsztyński.