PoradnikSpławik

Odległościowy slider i jego tajemnice

reklama

Zawsze uważałem, że prawdziwy mistrz wędkarstwa musi potwierdzić swoje umiejętności w zawodach. Tylko tam można potwierdzić swoje umiejętności i „nosa” do dobrania się do ryb. Rafał Kowalczyk w cyklu najważniejszych zawodów spławikowych w okręgu pojawił się w roku 2016 i trzeba przyznać, że nie wyważył drzwi, a wszedł razem z nimi! Od początku podkreślał, że jego podstawową metodą będzie łowienie odległościówką, a dokładniej… spławikiem typu slider. To jest zawsze jego wybór nr.1 bez względu na panujące warunki.

Założenia swoją drogą, a co innego efekty. A tutaj… Rafał i jego slider bronią się znakomicie. Przez ostatnie cztery sezony Grand Prix Okręgu, aż 7-krotnie zdobył sektorową „1”. Dodać trzeba koniecznie, że (niestety) częściej niż zwyciężał, był nieobecny, co zawsze ma duży wpływ na miejsce w klasyfikacji rocznej cyklu. Prawdziwą maestrię slidera pokazał w roku 2019 podczas Spławikowych Mistrzostw Okręgu, kiedy to zarówno w sobotę jak i niedzielę wygrał sektor, a mimo to nie wygrał zawodów, gdyż dokładnie taki sam wynik (z lepszą sumą punktów wagowych) zdobył multimedalista Okręgu PZW Lublin Sławomir Staroń.

Tym razem przedstawiam wam artykuł bardzo nietypowy. Dotyczył on będzie metody spławikowej, która jest stosowana bardzo rzadko.  Dodatkowo, nie będzie to opis moich doświadczeń, a mojego kolegi, który z osób mi znanych opanował tą metodę do mistrzowskiej perfekcji. Jaki będzie temat? Łowienie sliderem. A kto w szczegółach zdradził mi tajemnice tej metody? Poznajcie Rafała Kowalczyka.

Przechodzimy do tematu, oto tajemnice Rafała

Slider to specyficzny rodzaj spławika odległościowego, gdzie w spławiku znajduje się stosunkowo niewielkie obciążenie własne i przeważnie stanowi ono około 20% wyporności spławika. Te obciążenie jest niezbędne, aby spławik poprawnie zachowywał się podczas lotu. Pozostała część obciążenia się natomiast  na żyłce. Spławiki tego typu montuje się wyłącznie przelotowo. Aby zestaw dobrze leciał po zarzuceniu spławik musi zawsze zjechać po żyłce aż do obciążenia głównego i oprzeć się o nie. Są dwa podstawowe systemy montażu spławików tego typu: „angielski” i „belgijski”. Wielu wędkarzy stosuje różne modyfikacje tych systemów i eksperymentuje, szukając zestawu idealnego.

Odległościowy slider i jego tajemnice

Łowię od dzieciństwa, przeważnie metodą spławikową i choć łowiłem na spinning i muchę, to jednak metoda odległościowa urzekła mnie najbardziej. Od kilku lat łowię zawodniczo i w  mojej ulubionej metodzie odległościowej dostrzegłem swoją szansę na podjęcie skutecznej walki z dominującymi na zawodach „ tyczkarzami”. Starając się doskonalić tą metodę, szukałem idealnych spławików, ulegając często czarowi reklam. W miarę zdobywania coraz większego doświadczenia, zacząłem eksperymentować ze spławikami. Początkowo były to wagglery, bo łatwiej  jest nimi łowić. Przerabiałem po swojemu różne modele i testowałem, wyciągając odpowiednie wnioski.

Początki, czyli odkrywanie plusów i minusów

Pewnego razu trafiłem na spławik, który bardzo mi się spodobał, od razu kupując kilka sztuk. Był to tani slider 3+3gr (pierwsza liczba oznacza wbudowane obciążenie spławika, natomiast druga jest wartością obciążenia, którą dajemy na żyłkę) z cienką węglową antenką, zakończoną jednak sporej wielkości „bułą” podobną do korpusu spławików do bata. Szybko przerobiłem ten, wadliwy moim zdaniem element, zastępując go wklejeniem delikatnej antenki.

Nie miałem wtedy odpowiedniej wiedzy i montowałem go na stałe jak wagglera. Tragedia – tak w skrócie można określić zachowanie się zestawu. W trakcie lotu koziołkował, skręcał niespodziewanie w różne strony i plątał się niemiłosiernie. Zacząłem szukać podobnych spławików jak i informacji o nich. Bardzo mało było jednak  informacji o tego typu spławikach. W zagranicznej prasie znalazłem schematy zestawu „belgijskiego”, następnie zdjęcia systemu „angielskiego”.

Odległościowy slider i jego tajemnice

Jako łatwiejszy w montażu na pierwszy ogień poszedł ten drugi. Było o niebo lepiej, choć splątania były nadal bardzo częste. Patrząc z perspektywy czasu błędem jaki wtedy popełniałem było zatrzymywanie zestawu, tak jak w wagglerze – tuż nad powierzchnią wody, aby zestaw się „wyłożył”, czyli wyprzedził lecący spławik i ułożył się prosto, przed nim. Źle też zarzucałem, mając nawyki wyniesione z łowienia wagglerem. Różnica w sposobie zarzucania tymi zestawami jest bardzo istotna. Wagglerem zarzucamy mając spławik stosunkowo blisko, przy szczytówce wędki, a sam wymach musi być wykonany energicznie. Sliderem natomiast zarzucamy płynnie, pozostawiając dłuższy odstęp spławika od szczytówki wędki. Nie wyhamowujemy zestawu przed wpadnięciem do wody bo powoduje to splątania.

Jak to jest zrobione?

Moim ulubionym systemem jest modyfikacja systemu „belgijskiego”. Długo szukałem odpowiedniej, cienkiej rurki do jego budowy. Przypadkiem zobaczyłem kiedyś w sklepie wędkarskim komplet rurek antysplątaniowych do zestawów karpiowych na muliste dno. To był strzał w dziesiątkę. Zestaw składa się z trzech rurek o dł. 45cm, zakończonych „bezpiecznym” klipsem do montażu ciężarka. Są odpowiednio cienkie i sztywne. Ma je w ofercie wiele firm wędkarskich. Na około 10 – 12 cm odcinku tej rurki umieszczam zwykłą ołowianą oliwkę, szerszą stroną do góry. Wyjmuję z niej igielit, następnie rozwiercam otwór w oliwce do średnicy rurki. Wielkość oliwki dostosowuję do wyporności spławika. Pomiędzy rurkę a oliwkę wciągam krótki odcinek gumowego amortyzatora do tyczki, unieruchamiając ją w ten sposób. Takie umieszczenie oliwki na rurce daje rozkład obciążenia, jak w klasycznym systemie „belgijskim” z dwoma zaciskanymi kulkami o różnych średnicach. Jest jednak sporo tańszy w budowie.

Zestaw, czyli co dokładnie na żyłkę

Łowiąc „sportowo” miałem często tendencję do stosowania zbyt cienkich żyłek. Zestaw do slidera musi być jednak zbudowany na żyłkach grubszych niż te stosowane przy wagglerach. Stosuję żyłki o średnicach od 0,16mm do 0,22mm, zależnie od wielkości slidera. Podstawowa, wyjściowa średnica żyłki to 0,18mm. Budowę zestawu rozpoczynam od umieszczenia na żyłce dwóch stoperów nitkowych, umieszczonych jeden za drugim. Potem daję plastikowy koralik, który ma za zadanie zablokowanie spławika w górnym położeniu i zapobieganie przejścia spławika przez umieszczone powyżej stopery. Potem montuję spławik.

Większość dostępnych obecnie na rynku spławików odległościowych ma spłaszczone oczko służące do montażu ich na żyłce. Taka jest obecnie moda. Ma to zapobiegać przechodzeniu spławika przez stopery. Moim zdaniem w spławikach typu slider to błąd, z mojego doświadczenia wynika, że takie spłaszczone oczko spowalnia przesuwanie się spławika po żyłce w czasie ustawiania się w wodzie, po zarzuceniu zestawu. Spławiki z okrągłym oczkiem szybciej wychodzą na powierzchnię. Dlatego stosuję specjalne łączniki do slidera z dużym okrągłym oczkiem, mocującym spławik na żyłce, umieszczam w nich dodatkowo teflonowe tulejki.

Odległościowy slider i jego tajemnice
Spławik zamontowany przelotowo z użyciem tulejki

Poniżej spławika montuję obciążenie główne, składające się z oliwki umieszczonej na rurce. Aby uniemożliwić swobodne przesuwanie się oliwki po żyłce, do środka rurki wciągam również ok. 1cm kawałek amortyzatora. Umożliwia on przesuwanie obciążenia po żyłce w sposób kontrolowany. Zapobiega jednocześnie samoczynnej zmianie jego położenia podczas wykonywania wymachu wędziskiem. Poniżej obciążenia głównego zakładam kilka śrucin sygnalizacyjnych, umożliwiają one dopasowanie zestawu do warunków panujących w łowisku i aktywności ryb. Wielkość tych śrucin uzależniona jest od wyporności antenki spławika. Zestaw zakończony jest pojedynczym krętlikiem dobrej klasy, do którego łączę przypon.

Spławik, nasz główny bohater

Spławik opisuję w dalszej części dlatego, że tak naprawdę nie jest najistotniejszy. Brzmi to trochę dziwnie, ale z mojego doświadczenia wynika, że nie tyle istotny jest sam spławik, co jego antenka sygnalizująca brania. To od jej wyporności zależy tak naprawdę wszystko. To wyporność antenki dostosowujemy do warunków panujących w łowisku, rodzaju i wielkości przynęt, rybostanu. Bardzo często jest to dylemat, co wybrać? Widoczność spławika, kosztem jego mniejszej czułości, czy dokładność w zamian za gorszą widoczność spławika. To kwestia indywidualna. Ja zawsze stawiam na czułość zestawu. Każda antenka ma inną wyporność, trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Spławiki odległościowe oferowane są  często z zestawem wymiennych antenek, lecz zamiana ich podczas łowienia zmienia wyważenie spławika. Tutaj o czułości spławika, tak samo jak w spławikach do tyczki, decyduje materiał z jakiego została wykonana antenka.

O tym, czy spławik jest wykonany poprawnie decyduje kilka elementów. Jednym z ważniejszych jest dociążenie własne, znajdujące się w spławiku. Używałem wielu różnych spławików, jak zapewne większość wędkarzy biorących udział w zawodach. Zawsze jest chęć testowania nowości pojawiających się na rynku. Doszedłem do wniosku, że dobry spławik to taki, który dobrze zachowuje się w locie i szybko sygnalizuje brania. Zachwyciłem się swego czasu „niezniszczalnymi” spławikami Cralusso. Łowiłem nimi przez dwa sezony i poza niewątpliwą zaletą jaką jest ich trwałość, moim zdaniem mają też istotne wady. Przesuwne antenki, służące do regulacji wyporności spławika potrafią się wysuwać, zmieniając w sposób niekontrolowany wyporność spławika. Poza tym są podatne na ruchy spowodowane falowaniem wody, bo ich wyporność bierze się z  wypełnionej powietrzem anteny. Wolno sygnalizują brania.

Odległościowy slider i jego tajemnice
„Pudełeczko” ze sliderami na każdą okazję

Aby spławik szybko zasygnalizował podniesienia przynęty z dna, musi mieć korpus wykonany z wysokiej jakości balsy i cienką antenę. Zróbcie sobie eksperyment – wciśnijcie pod wodę jednocześnie dwa spławiki. Teoretycznie o takiej samej gramaturze np. 3+12 i 12+3. Zobaczcie jaka jest różnica. Pierwszy wyskoczy z wody natychmiast, drugiemu zajmie to dłuższą chwilę ze względu na swoja bezwładność. Slider mający w sobie małe obciążenie ciągnie zestaw do góry i szybciej sygnalizuje brania, szczególnie wystawiane. Wiem, że niektórzy powiedzą, że po dołożeniu obciążenia na żyłkę oba spławiki będą zachowywały się tak samo. Moje doświadczenie wskazuje, że jednak tak nie jest. Gdy zastosujemy w sliderze bardzo czułą antenkę, to taki spławik będzie szybko sygnalizował brania w obydwu kierunkach – wystawiane i topione. Obecnie używam spławików Carbon Slider  fishingfloats.pl , ale łowię też na modele innych firm. Wszystkie jednak przerabiam, dodatkowo zabezpieczam przed uszkodzeniami mechanicznymi i wklejam na stałe antenki.

Nie ma spławika idealnego. Dużą wadą sliderów jest ich mała trwałość. Bardzo często ulegają uszkodzeniom mechanicznym. Spowodowane jest to tym, że spławik leci i wpada do wody razem z dużym obciążeniem. Uderza ono w spławik z wielką siłą, powodując  wgniecenia i uszkodzenia powłoki lakierniczej. Spławik idealny powinien być zapewne pokryty gumą, ale jak na razie nikt takiego nie produkuje. Skuteczność slidera w trudnych warunkach jest jednak ogromna. Im trudniejsze warunki, tym większe przesłanki do stosowania spławików tego typu.

Odpowiednia wędka też ma znacznie

Wędzisko do łowienia sliderem powinno być trochę bardziej elastyczne niż do wagglera, ale bez przesady. Poza wędkami sztywnymi jak kij od szczotki, zdecydowana większość się nada. Trzeba oczywiście brać pod uwagę ciężar wyrzutowy wędki i wagę spławika. Bardziej istotny jest sposób zarzucania. Trzeba pamiętać o tym, że spławik musi być dalej od szczytówki, na dłuższej żyłce. Wyrzut musi być wykonany płynnie. Ja stosuje długie wędki. Używam wędzisk o długościach 4,5-5,2 metra z kołowrotkami posiadającymi hamulec walki, jednak każdy kołowrotek mający precyzyjny hamulec będzie odpowiedni.

Długą wędką zdecydowanie łatwiej się zarzuca i zacina. Poza tym nie ma konieczności stosowania stoperów żyłkowych i wprowadzania ich przez przelotki. Z mojego doświadczenia wynika, że gdy taki stoper przechodzi przez przelotki, zaczepiając o nie, to zestaw znajdujący się w powietrzu w niekontrolowany sposób skręca w locie. Zmniejsza się też zasięg rzutu. Poza tym unikam stoperów z żyłki, bo podczas zmiany gruntu, przy ich przesuwaniu niszczy się żyłka główna. Często w tym miejscu się potem urywa. Ma to sens jedynie przy łowieniu na dużych głębokościach. Żyłka musi być tonąca i mało rozciągliwa. Może być dedykowana do metody feederowej.

Bez prawidłowego gruntowania trudno o sukces

Odpowiednie wygruntowanie zestawu jest jedną z najistotniejszych czynności, które trzeba wykonać, aby skutecznie łowić. Czynność ta musi być wykonana z dokładnością 1-2cm. Rozpamiętując porażki w zawodach, doszedłem do wniosku, że zawsze gdy nie przyłożyłem się do gruntowania odpowiednio z braku czasu, lub potraktowałem tą czynność po „macoszemu”, zemściło się to na mnie. Wyciągając z tego wnioski, kilkakrotnie świadomie zrezygnowałem na zawodach z rozkładania tyczki, skupiając się tylko na dokładnym przygotowaniu odległościówki. Zawsze dawało to dobry efekt. Mając w swoim sektorze doskonałych zawodników udawało mi się kilkakrotnie wygrać z nimi, łowiąc w środku sektora, z miejsc teoretycznie gorszych.

Odległościowy slider i jego tajemnice
Gruntowanie powinno być wykonane bardzo starannie

Gruntuję zakładając na żyłkę, nad krętlikiem miękką śrucinę ważącą około 0,5g. Następnie zarzucam zestaw w łowisko, na odległość jaką sobie założyłem, ustalając taktykę na dane zawody. Stopniowo zwiększam grunt do momentu pojawienia się  spławika nad wodą. Potem zdejmuję dodatkową śrucinę, będącą gruntomierzem i wykonuję kilka rzutów, podczas których koryguję głębokość. W kolejnych rzutach przepuszczam kilkakrotnie zestaw przez zaplanowaną strefę łowienia, aby zobaczyć jakie jest ukształtowanie dna i czy nie ma tam zaczepów. Następnie sprawdzam kształt dna bliżej i dalej. Przerzucam w tym celu kilkakrotnie zestaw poza obrane pole łowienia i podciągając zestaw do siebie o jakiś metr, luzuję żyłkę, aby spławik się szubko ustawił.

Gdy mam pewność, że prawidłowo ustaliłem grunt, zaznaczam go na żyłce markerem. Robię mały ślad nad stoperem. Gdybym podczas łowienia próbował zmieniać grunt, to będę miał punkt odniesienia i możliwość powrotu do ustawień pierwotnych. Potem przenoszę sobie ten grunt na kolejne wędki. Gruntuję zestawem najcięższym. Każdą wędkę potem dodatkowo jeszcze kalibruję, bo różnica w ustalonym gruncie pomiędzy zestawem najlżejszym i najcięższym wynosi nieraz kilkanaście centymetrów. Uciąg powoduje bowiem to, że zestaw w wodzie nie układa się pionowo, a pod pewnym kątem. Tak jak przy łowieniu dyskiem na tyczkę w rzece.

Aby dojść do sporej wprawy w łowieniu odległościówką trzeba poświęcić sporo czasu na treningi. Ja staram się skupiać na czynności, którą chcę doskonalić. Myślę cały czas o tym, starając się unikać błędów. Reszta jest sprawą drugorzędną i dzieje się jakby w tle. Mam nadzieję, że zaprezentowany przeze mnie zestaw do slidera pozwoli wielu kolegom popatrzeć łaskawym okiem na spławiki tego typu. Z całą pewnością odwdzięczą się one, zapewniając doskonałe wyniki w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych.

Moje motto brzmi: „im gorzej, tym lepiej”

Im trudniejsze warunki panują nad wodą, tym mniejsza liczba wędkarzy zdoła sobie z nimi poradzić. Przy silnym bocznym wietrze tylko taki spławik gwarantuje złowienie  „czegokolwiek” na zawodach. Dlatego jadąc na trening wybieram zawsze miejsca najtrudniejsze, gdzie wiatr bardzo przeszkadza w łowieniu. Z politowaniem patrzę podczas zawodów na kolegów trzymających tyczki wygięte jak banany. W takich warunkach wagglery płyną jak na rwącej rzece. Slider oczywiście nie stoi w miejscu, ale przesuwa się kilkakrotnie wolniej. Umieszczone blisko dna obciążenie główne znajduje się bowiem w wolniej płynącej, przydennej strudze wody, spowalniając znacznie dryf zestawu.

Do pełnego opisu zestawu brakuje jeszcze informacji o stosowanych przeze mnie przyponach i haczykach. Mam przygotowane przypony o długościach od 25 do 40cm. Najczęściej używam jednak 30cm. Średnica żyłki od 0,08mm do 0,14mm, ja głównie wybieram 0,90 – 0,115mm. Mój ulubiony haczyk odległościowy to Milo R116 w rozmiarach od 18 do 12. Mocny i dobrze trzymający rybę. Jest on jednak stosunkowo ciężki i przy bardzo ostrożnych braniach używam haczyków lżejszych, wykonanych z cieńszego drutu. Trzeba jednak na nich bardzo ostrożnie holować ryby bo potrafią przeciąć rybie pyszczek, a na zawodach to zawsze strata niepowetowana.

Odległościowy slider i jego tajemnice
Bat w ręce, ale… 4 odległościówki czekają w gotowości

Jak to było podczas Mistrzostw Okręgu 2019

W ostatni weekend czerwca 2019 roku brałem udział w Spławikowych Mistrzostwach Okręgu Lubelskiego w kategorii seniorów. Odbywały się one na dobrze znanym zawodnikom zbiorniku Dratów. Przez dwa dni rywalizacji łowiłem odległościówką ze sliderem. Pogoda była wręcz wymarzona do tej metody, wiał bowiem bardzo silny, boczny wiatr. Koledzy łowiący wagglerami nie potrafili sobie z nim poradzić. Łowiący obok tyczkarze walczyli raczej z wiatrem, niż z rybami.

Pierwszego dnia łowiłem w teoretycznie najmniej rybnym sektorze A. Łowiłem wyłącznie odległościówką z moim ulubionym sliderem. Konieczne było zastosowanie ciężkiego spławika, uciąg był dowiem naprawdę duży. Wygrałem 13 osobowy podsektor, łowiąc w jego środku. Wylosowałem stanowisko nr.5, teoretycznie jedno z gorszych. Daleko od faworyzowanych „otworków”. Wynik nie był „powalający”, bo złowiłem tylko 3850g, ale zawodnik zajmujący drugie miejsce miał o ponad połowę mniejszy wynik od mojego. Po prostu warunki w łowisku były ekstremalnie trudne.

Drugiego dnia łowiłem natomiast w teoretycznie najrybniejszej części zbiornika. Obawiałem się takiego losowania, sektor ten faworyzował bowiem zawodników dobrze łowiących tyczką, a kluczowe było wylosowanie otwierających stanowisk. Wiało tutaj znacznie słabiej, więc zawodnicy łowiący wagglerami również nie byli bez szans. Silny wiatr wiejący od kilku dni spowodował jednak spory uciąg w tym płytkim łowisku. I to znów zdecydowało o przewadze spławika typu slider. Obawiając się porażki tym razem zanęciłem również tyczkę, ale tylko taktycznie. Nie łowiłem w ogóle tą metodą.

Odległościowy slider i jego tajemnice
Rafał (pierwszy z lewej) z trofeum za sektorowe zwycięstwo w jednej z tur Grand Prix Okręgu

Zacząłem od odległościówki i bacznie obserwowałem sąsiadów. Jak to często bywa podczas zawodów, ryby nie było blisko brzegu. Przeważnie drugiego dnia podchodzi ona bliżej. Tym razem było jednak inaczej. Łowiąc wyłącznie odległościówką ze sliderem złowiłem 8120g i znów wygrałem sektor. Osiągnąłem ponad dwa kilogramy przewagi nad kolejnym zawodnikiem. Miałem więc zwycięstwo sektorowe w dwóch turach. Jednak w takiej samej sytuacji był również znakomity zawodnik z Puław, Sławomir Staroń, wielokrotny Mistrz Okręgu. Do szczęścia zabrakło bardzo niewiele, bowiem drugiego dnia wygrał on swój sektor różnicą zaledwie 5g. Niewiele zabrakło mi więc do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Szczęście sprzyja lepszym a Sławek wygrał zasłużenie i chylę czoła przed jego umiejętnościami. W dwudniowej rywalizacji miał bowiem nade mną przewagę ponad 2kg.

One comment

  1. No cóż? Ja również trenuję od lat odległościówkę i mam całkowicie odmienne zdanie. Po pierwsze na polskich wodach odległościówka nie ma szans z tyczką (przeważnie). Fakt, że odległościówka przynosi bardzo dobre efekty, a nawet lepsze, niż tyczka na takich łowiskach, jakie są w Czechach, gdzie łowi się duże ryby i trzeba ich złowić kilkanaście/kilkadziesiąt kg podczas zawodów. Co do spławików montowanych na stałe to nie znam lepiej latających spławików, niż te, które robi Ciechańskiego lub sprzedaje Górek – to te same spławiki, również Claruso. Co do sliderów to Claruso to spławik doskonały i niezniszczalny!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *