W tym roku śnieg spadł dość szybko i zaskoczył nie tylko drogowców. Klenie stały jeszcze na płyciznach, a świnki rozbite w drobne stadka podróżowały po całej szerokości rzeki. Tak jakby żadne z nich nie spodziewało się zbliżającej zimy. Beztrosko spędzały czas na poszukiwaniu jedzenia. Łowiłem drobne ryby podróżując brzegiem rzeki i zastanawiałem się ile czasu potrzebują, żeby przybrać na masie, bo były wyjątkowo chude jak na tą porę roku.
Wybór padł na San
I nagle spadł śnieg , zmroziło okoliczne zbiorniki, a Sanem zaczął płynąć “śryż”. Każdego roku to dla mnie znak do wyjścia na łowy. Zaczyna się czas potężnych kleni , ogromnych świnek i brzan. Można je łowić feederem , można na bolonkę. Wszystko zależne jest od możliwości, które daje nam łowisko.
Kiedy tylko mogę łowie na spławik. Idąc brzegiem Sanu lokalizuje miejscówki patrząc na powierzchnię wody. Widać na niej wiele. Kiedy nie ma dużych mrozów ryby buszują po głębszych rynnach w wolnym, ale zdecydowanym nurtem. Zaznaczając swoją obecność licznymi spławami. Problemem dla początkującego zimowego poszukiwacza będzie na pewno odróżnienie kleniowych wyjść od brzanowych “furknięć” , świnkowych “koziołków” i tęczakowych “chlapnięć”.
Każdy mieszkaniec Sanu trochę inaczej zaznacza swoją aktywność . Szukam tych przypominających zatopienie półlitrowego garnuszka pod wodą. Charakterystyczne agresywne “buuuult” to znak, że mamy czerwonopłetwego “kloca” w łowisku. Czasem gdy leci czarna mucha zwana “sieczką” i ryby się nią zajadają gdzieś na uboczu pojawiają się małe kółeczka , tak jakby ktoś dosłownie moczył w wodzie igłę to ten sam “partyzant” majestatycznie wyjada muchowe landrynki.
Jak łowimy
Jeżeli namierzymy nasz cel to musimy odpowiednio się do niego ustawić. Nigdy na wprost, bo chlapnięcie spławika przy zarzucaniu na pewno go spłoszy. Najlepiej gdy możemy zestaw zarzucić 15-20 metrów powyżej stanowiska ryby i swobodnie, ale też bardzo kontrolowanie spłynąć nim. Przytrzymując mocniej wyprostujemy dość długi, bo czasem nawet 70 cm przypon. To bardzo ważne w czystej wodzie. Duże klenie to bardzo przebiegłe ryby. Są w stanie płynąć obok przynęty i delikatnie ją potrącać czekając cierpliwie co się stanie. Gdy za szybko zatniemy i narobimy hałasu to miejscówka jest spalona na minimum 30 minut. Później ryba wróci, ale będzie jeszcze trudniejsza do złowienia. Łowienie z podejścia to dosłownie wędkarskie podchody.
Jeżeli chcemy łowić największe okazy to musimy mieć najcieńsze z możliwych przypony i cienkie lecz niezbyt małe haczyki. Moje ulubione to Drennan carbon match 14, które wiąże na przyponie 0,110 – 0,124 mm Matchpro M1. Klenie to wzrokowcy i nasza przynęta musi się zachowywać naturalnie. Miękka żyłka i lekki hak pozwoli na odpowiednią prezentację.
Podczas spływu zestawu kontroluje napięcie żyłki między szczytówką a spławikiem. To bardzo ważne przy łowieniu na “wypuszczankę”. Kiedy zrobi nam się z żyłki tzw “balon” to możemy zapomnieć o skutecznym zacięciu. Będzie ono przypominało naciągnięcie “gumki od majtek”. Więcej huku niż efektu i spłoszone ryby w łowisku. W przypadku przepływanki musimy podać rybie naszą przynętę na tacy pod nos. To bardzo trudne wyzwanie, ale niezwykle skuteczne kiedy potrafimy wyczytać z rzeki każdy ruch wody i wyobrazić sobie co dzieje się w niej.
Wyobraźcie sobie, że jesteście dużym kleniem i stoicie na pograniczu nurtu i spokojnej wody czychając na przepływające przynęty, a zarazem nie mocując się z nurtem oszczędzacie energię wykorzystując zawirowania i zwolnienia wody. I tu jest kolejny klucz do odnalezienia miejscówek – zaczepy, kamienie , patyki. Każde miejsce gdzie woda zwalnia przy mocniejszym uciągu to stołówka. Zatrzymują się tam pokarm spływający z nurtem rzeki.
Klenie doskonale znają takie miejsca, ale… nurt na Sanie zmienia się razem ze zmiana poziomu wody w rzece. Codziennie zapora puszcza wodę i nurt przyspiesza zmieniając stanowiska ryb. Dlatego każdy dzień to nowe wyzwanie. Drugim sposobem łowienia jest feeder. Zwiększamy tym zasięg i możemy łowić w wybranym miejscu statycznie. Zmiana sposobu łowienia wymusza inne ustawienie się w stosunku do stanowiska ryby. Przy łowieniu na koszyk używamy zanętę lub przynety zanętowe, a tym samym musimy nimi ruszyć ryby z miejscówek w górę lub rzucając w stanowisko ryby uzbroić się w cierpliwość i czekać na branie często nawet 30 minut.
Łowienie w rzece wymusza użycia długiego 4 metrowego feedera gdyż unosimy linkę ponad powierzchnię wody, a tym samym zmniejszamy napór wody na jej powierzchnię. Nie zbieramy wtedy śmieci płynących z nurtem i zwiększamy stabilność zestawu. Gdy użyjemy zbyt lekkiego koszyka – prędzej czy później woda zabierze go w kamienie i skutecznie zaczepi. Za duży koszyk to spore utrudnienie podczas holu na cienki przypon. Pomimo tego, że używam 20 cm feeder gumy w rozmiarze 1-1,2 mm holować muszę na otwartej dłoni i miękkim nadgarstku amortyzując w ten sposób zrywy silnych, rzecznych ryb. Amortyzator zdecydowanie ułatwia zabranie impetu ryby z linki zanim dojdzie do koszyka, który rozbujany (szczególnie gdy mamy go już nad wodą) potrafi swoją bezwładnością urwać przypon.
Czasem łowiąc 70-80 metrów pod drugim brzegiem muszę przeciągnąć rybę przez płyciznę na środku rzeki i tu pojawia się kolejny minus ciężkiego koszyka, który może zakleszczyć się w kamieniach i patykach. Żeby nie tracić w ten sposób ryb musimy już przed rozpoczęciem łowienia rozważyć wszystkie rozwiązania podczas holu. Przygotować miejsce do podebrania ryby, oraz starać się przewidzieć możliwe scenariusze do rozegrania. Lubię takie świadome i bardzo kreatywne łowienie. Już nie raz zdarzało mi się po braniu wyskakiwać z wędką na wysoki brzeg, żeby z góry kontrolować hol ryby. Dzięki temu tracę bardzo mało ryb. To bardzo ważne gdy poluje na okazy, a tak jest w zimie. Trzeba być niezwykle skutecznym łowcą, bo każde branie to może być ryba życia.
Przynęty
Przynęty – używam grubych przynęt i zanęt. Kukurydza , wątróbka , chleb tostowy , chleb zwykły , białe robaki. Wszystko dostosowuje do gatunku łowionych ryb i warunków panujących w łowisku, Jeżeli łowię feederem to zdecydowanie stawiam na robaki i używam koszyków typu “maggot”. Na ryby zabieram litr białych i… nic więcej. Sypie robaki luzem do koszyka, zamykam go i zarzucam do wody. Na początku przerzucam co 5 minut. Po 30 minutach zmniejszamy częstotliwość do raz na 10 minut. Po godzinie mamy już łowisko przygotowane i możemy dłużej poczekać na okazy. Stosuje długie , czasem nawet 1,5-metrowe przypony. Tak jak pisałem wyżej – prezentacja przynęty to ważna rzecz.
Na koszyk łowię trochę grubszym przyponem 0,13 – 0,15 mm, ale stosuje mniejszy haczyk. Mój wybór to 16 Wide Gape Match Drennan. Mały, mocny i krótki. Przy jego niewielkiej wadze jest stosunkowo gruby i nie przecina pyska rybie podczas holu z ciężkim koszykiem.
Bardzo ważne jest odpowiednie założenie przynęty. Haczyk musi być perfekcyjnie zamaskowany. Jeżeli będzie wystawał za dużo z przynęty prawdopodobieństwo złowienia dużych ryb bardzo maleje, a naszym zadaniem jest je zwiększać.