Relacje z nad wodySpinning

Łowienie pstrągów w górę rzeki

reklama

Przychodzi czas w naszych wędkarskich kalendarzach, kiedy moje łowienie pstrągów robi się mniej mozolne niż na początku sezonu. W styczniu, lutym i często jeszcze w marcu, a nawet na początku kwietnia, łowię pstrągi schodząc w dół rzeki dokładnie obławiając każdą interesującą miejscówkę, podając przynętę w jej okolice nawet kilkukrotnie. Przynęta prowadzona pod prąd, wolnym tempem z częstymi zatrzymaniami ma dać rybie czas na decyzję o ataku. Wraz z pierwszymi cieplejszymi, wiosennymi dniami moja taktyka nieco się zmienia.

Idę w górę rzeki

Gdy temperatura powietrza i wody nieco podskoczy coraz częściej wybieram wędrówki w górę rzeki, podając przynęty również w górę i prowadzące je z prądem. Podczas takiego łowienie przeważnie przejdę dwa razy dłuższy odcinek niż, kiedy schodzę w dół rzeki. Tempo łowienia wzrasta głównie za sprawą tempa prowadzenia przynęty. Aby wabik wprawić w ruch i nadać mu pracę, gdy niesie go prąd tempo zwijania linki jest po prostu szybkie, a całe łowienie dynamiczniejsze i mniej mozolne.

Praktyka i przynęty

Do takiego łowienia używam dokładnie tego samego sprzętu, którym łowie przez cały sezon. Długa 260 cm wędka, o dość wysokim ciężarze wyrzutu (21 gram) i dużym zapasie mocy. Na początku sezonu używam żyłki 0,20 mm, aby właśnie w okresie wczesnej wiosny podnieść rozmiar dwa oczka do góry i zakładam 0,22 mm. Powód jest prosty, czym pogoda bardziej letnia, tym ryby grubsze i silniejsze.

Idąc w górę rzeki moją podstawową przynętą jest obrotówka. Najczęściej Mepps w rozmiarze 2, który świetnie nadaje się do takiego łowienia, ponieważ po prostu kręci się w każdych warunkach i tym właśnie wygrywa z innymi przynętami w miejscach, gdzie woda płynie naprawdę szybko. Kiedy jesteśmy na dużym łowisku, to nie ma to większego znaczenia. Rzeki typu San, Dunajec czy Skawa ułatwiają nam zadanie. Przynętę możemy posłać „ile fabryka dała” i na dłuższym dystansie jesteśmy w stanie poddać pracy każdą przynętę z pudełka. Problem pojawia się, gdy łowimy w małej zakrzaczonej rzeczce. Wtedy, aby zapracować przynętą, mamy często tylko kilka metrów wody i w takich warunkach już nie każda przynęta zadziała.

Drugim wabikiem po który często sięgam łowiąc w ten sposób jest wobler. Wybieram modele twichowe, które są specjalnie skonstruowane właśnie do takiego łowienia. Znów, jeśli łowimy w dużej rzece sprawa nurtu jest drugorzędna. Jeśli jednak łowimy w małym ciurku sięgam po niego, kiedy mam kilka metrów wody przed sobą do obłowienia i nurt pozwala wprawić przynętę choć kilka razy w pracę. Jest to o tyle trudne, że woblery twichowe pracują w momencie szarpnięcia. Taki efekt można uzyskać poruszając szczytówką lub różnicując zwijanie linki kołowrotkiem. Dość agresywna i nieregularna praca takiego woblera imituje chorą, walczącą z nurtem rybkę, która jest łakomym kąskiem nie tylko dla pstrągów.

Łowienie pstrągów w górę rzeki
Ładny pstrąg złowiony wiosną.

Magia łowienia

Skuteczność tej techniki bierze się zapewne z wielu czynników. Ja uważam jednak, że najważniejszym elementem tej skuteczności jest fakt, że zachodzimy ryby od ogona. Pstrągi stoją w wodzie ustawione głową w kierunku nurtu, więc kiedy idziemy w górę i zachowujemy się cicho mamy sporo więcej szansy, aby nie płoszyć ryb po drodze. Kiedy jeszcze będziemy wykonywać odległe rzuty, takie łowienie może okazać się na prawdę skuteczne.

Ryby, które zachodzimy od ogona w skrajnych warunkach da się podejść nawet na odległość kilku kroków. Zdarzało się, że brodząc w wodzie, idąc w górę rzeki, stanąłbym rybie niemal na ogonie i tutaj ujawniają się dwie kolejne kwestie, które w takim łowieniu potrafią nas zauroczyć. Pierwsza, to fakt, że możemy skutecznie łowić nawet w typowych, letnich niżówkach, kiedy schodzenie w dół rzeki w zasadzie płoszy każde życie. Druga kwestia, to moment, kiedy naszą przynętą zainteresuje się ryba i za nią płynie, i choć takie zjawisko nie zawsze kończy się braniem. To jednak cała sytuacja dzieje się na oczach wędkarza i emocje potrafią sięgnąć zenitu.

Niżówka, lato to wcale nie musi być wrogi okres dla pstrągarzy. Pstrągowe rzeczki pustoszeją, wędkarze rozchodzą się łowić inne ryby, a my w tym czasie w letniej scenerii możemy przeżywać najpiękniejsze wędkarskie chwile, nierzadko gołym okiem widząc atak pstrąga na naszą przynętę.

Są jednak też wyzwania takiego łowienia

I nie chodzi tutaj o samą letnią pogodę, zarośnięte brzegi i żar lejący się z nieba. Pierwszym, podstawowym wyzwaniem takiego łowienia jest trudność w skutecznym zacięciu ryby. Wyzwanie bierze się stąd, że przynęta nierzadko z nurtem ściągana jest po prostu szybko, a my przy tym często mamy nieco uniesioną wędkę, co znów ogranicza zakres ruchu przy samym zacięciu. Musimy być bardzo czujni, a zacięcie natychmiastowe i dość energiczne. Niestety nawet, kiedy wszystkie czynności wykonamy prawidłowo, nie zawsze uda nam się skutecznie wyholować rybę na brzeg. Takiej gwarancji nie dostaniemy w żadnej z technik łowienia, przy tej spinki ryb zdarzają się jednak częściej. Ze względu na tempo w jakim całość akcji dzieje się pod wodą, ryba po prostu może niedokładnie trafić w ofiarę, a w tym przypadku w naszą przynętę.

Biorąc pod uwagę aktualną pogodę za oknem (w momencie, gdy piszę ten tekst mamy środek kwietnia i dwa stopnie powyżej zera) dość ciężko nam się przenieść myślami do upalnego lata. Natomiast warto dwa słowa powiedzieć o przygotowaniu samego wędkarza do takiej wędkarskiej przygody. Mimo wysokich temperatur powinniśmy używać stroju, który zabezpieczy nas przed słońcem, ale i pokrzywami czy zadrapaniami. Długi rękaw i pełna nogawka oraz czapka na głowie, to zabezpieczenie nie tylko zdrowia, ale i komfortu łowienia. Nieco inaczej do sprawy podchodzę w dobrze mi znanych, płytkich rzekach, gdzie zdarza mi się włożyć sandały i brodzić w krótkich spodenkach w górę rzeki. Takie łowienie potrafi być bardzo komfortowe, szczególnie w ciepłej i nasłonecznionej porze dnia.

Łowienie pstrągów w górę rzeki
Latem bywa i tak, że wędkarz w krajobrazie ginie.

Wiele dróg do sukcesu

Pstrągowanie, to taka dziedzina wędkarstwa, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli nie mucha, to spining, jeśli nie guma, to wobler. Ryby jednak mają swoje zwyczaje, żeby je dobrze poznać i przypisać do odpowiednich pór roku musimy być elastyczni, próbować metod i sposób, ale przede wszystkim obserwować i mieć otwartą głowę. Sposób, który przynosił ryby w lutym, nie musi dawać ich w maju. Przynęta, która łowiła z rana nie musi być skuteczną wieczorem. Takie już jest to nasze wędkarstwo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *