Skuteczne łowie karpi na methood feeder wiąże się z bardzo precyzyjnym podawaniem zanęt i przynęt w to samo miejsce. Przecież nikt nie chce nęcić w jednym miejscu i łowić w innym, wtedy szansa na skuteczne łowienie bardzo spada.
Jak to zrobić, aby nasze rzuty były powtarzalne?
Musimy odmierzyć odległość, na której będziemy chcieli łowić i „zaklipować” żyłkę. Takie rozwiązanie daje nam pewność, że nasza odległość będzie cały czas taka sama. Jest to bardzo dobry patent, ale ma jeden minus. Zdarzyły mi się sytuacje na zawodach czy rekreacyjnym wędkowaniu, kiedy na drugim końcu wędki znalazł się godny przeciwnik w postaci dużego karpia. Żyłka wówczas dość szybko wyjeżdża z kołowrotka i nie mamy zbyt wiele czasu, aby zdążyć się „rozklipować”. Z reguły duże ryby często się spinały. Na zawodach każda ryba jest przecież na wagę złota.
Jednym z rozwiązań takiej sytuacji jest kołowrotek z bezpiecznym klipem. Przykładowo marki MAP z klipem ASC. Jest to jednak wydatek kilkuset złotych za jeden kołowrotek. W odmętach internetu natrafiłem na ciekawy artykuł, jak zrobić samemu bezpieczny klip. Podszedłem do tego bardzo sceptycznie. Widziałem wiele cudownych rozwiązań, które w praktyce nie działały. Wyglądało to obiecująco, więc postanowiłem zrobić i przetestować. Po kilku testach i lekkiej modyfikacji, klip działał bez zarzutu. Przy wyrzuceniu zestawu zostawał „zaklipowany”, a przy odjeździe dużej ryby przy zamkniętym kabłąku sam się wypinał, kiedy była tak potrzeba. Rozwiązanie za parę złotych, czas produkcji to kilka minut, a uchroniło mi już sporo ryb przed spięciem podczas holu.
Potrzebne elementy
Do zrobienia tego zabezpieczenia będziemy potrzebować kawałek drutu, twardego i nierdzewnego, o średnicy 0,6 – 0,8 mm. Ja wykorzystałem metalowy kil od spławika. Sprawdził się bez zarzutu. Dodatkowo przyda się taśma izolacyjna oraz szczypce i kombinerki.
Szpula kołowrotka musi być pusta przed wykonaniem prac. W pierwszej kolejności wyginany drut, jak na zdjęciu. Przymierzamy go do szpuli i regulujemy tak, aby troszkę wystawał poza obrys szpuli. Dzięki temu można łatwo ulokować tam żyłkę. Nie można jednak przesadzić w drugą stronę, bo klip będzie haczyć o rotor.
Mamy już wygięty odpowiednio drut. Jeżeli końcówki są za długie, obcinamy je szczypcami i przykładamy do szpuli w celu sprawdzenia.
Następnie zrobiony klip mocujemy za pomocą taśmy izolacyjnej.
Teraz zostało nawinięcie żyłki i możemy ruszać nad wodę. Żyłka, którą będziemy wkładać między klip, a rant szpuli, musi wchodzić z lekkim oporem, ale nie za dużym. Regulacji można dokonać w każdej chwili. Odginając go w jedną lub drugą stronę.
Teraz nawet największa ryba nas nie zaskoczy bo będziemy przygotowani na jej odjazd. Bezpieczny klip uchroni nas przed zerwaniem zestawu z rybą. Pamiętać musimy jeszcze tylko o zaznaczeniu markerem na żyłce odległości po „zaklipowaniu”, kiedy duży karp wyciągnie żyłkę z bezpiecznego klipa. Wówczas bez problemu będzie można wrócić na tą samą odległość.