Feeder, Picker i Wędkarstwo gruntoweWędkarstwo karpiowe

Karpie z zimnej wody na Method Feeder

reklama

Ostatnie miesiące spędziłem na wyprawach za dużą płocią. Zima, to najlepszy okres na ten gatunek. Były to wyprawy dzienne oraz późno wieczorowe. Międzyczasie uczestniczyłem też w kilku zawodach w feederze klasycznym. W okresie zimowym łowi się bardzo delikatnie i finezyjnie. Wraz ze spadkiem temperatury wody, spada metabolizm i aktywność ryb. Z reguły brania są bardzo delikatne, czasami wręcz niewidoczne. Był to bardzo miło spędzony czas nad wodą, ale zatęskniłem już nieco za cieplejszym okresem. Brakowało mi konkretnych, „zabieranych” brań, odjazdów ryby i walki z nią. Wybór mógł wydawać nietypowy o tej porze roku, ale postanowiłem wybrać się na karpie. Przecież karp to nie jest niedźwiedź, nie zapada w sen zimowy. Mimo wszystko jest to ryba zmiennocieplna, jej metabolizm jest zależny od temperatury wody, nie oznacza to jednak że nie żeruje.

Karpie z zimnej wody na Method Feeder
Wygodne siedzisko to podstawa zasiadki.

Gdzie szukać ryb ?

Jeżeli temperatura wody ma tylko kilka stopni powyżej zera,‭ ‬to wybór łowiska trzeba bardzo dokładnie przemyśleć. Przed wytypowaniem miejscówki musimy uświadomić sobie jedną bardzo istotną rzecz. Wczesną wiosną karpie nie przemieszczają się zbyt ochoczo w poszukiwaniu pożywienia, przez dłuższy czas stoją nieruchomo przy dnie. To my musimy zlokalizować ich zimową miejscówkę. Więc duże zbiorniki takie jak jeziora czy żwirownie nie będą dobrym rozwiązaniem. Trzeba się skupić na mniejszych zbiornikach o dość dużej populacji ryby. Najlepszym rozwiązaniem będą już nam znane z letnich wypadów łowiska komercyjne, ale nawet przy dużej ilości ryb trzeba uzbroić się w cierpliwość. Karp będzie szukał jak najcieplejszego miejsca ze stałą temperaturą. Takim miejscem będą dołki w których woda ma jednakową temperaturę prawie cały rok. Woda w takich miejscach niezależnie od pory roku będzie miała około cztery stopnie.

Karpie z zimnej wody na Method Feeder
W oczekiwaniu na pierwszego karpia

Dobór wędki i przynęty

Sam sprzęt nie będzie się bardzo różnił od tego który używamy, gdy karp żeruję bardzo intensywnie, czyli w okresie letnim. Trzeba go tylko lekko zmodyfikować. Szczytówkę wymieniam na delikatniejszą. Zdarzają się brania delikatne i ostrożne. Zakładam mały koszyczek do podawania zanęty. Nęcenie w tym okresie nie może być zbyt obfite. Według badań ichtiologów, gdy temperatura wody spadnie poniżej dziesięciu stopni, wtedy metabolizm ryb zwalnia około pięciokrotnie i bardzo łatwo je przekarmić. Najlepszym wyborem będzie nęcenie samą zanętą, która jest dosyć drobna i mało sycąca. Skład naszej wczesnowiosennej zanęty na karpie będzie się różnił od tej, którą stosujemy latem. Musimy zrezygnować z tłustych zanęt, kosztem tych z większą ilością białka, które jest mniej sycące.

Przynęty

Tu nie ma jakiegoś sprawdzonego peletu czy kulki, podobnie jak w okresie letnim. Wszystko będzie zależało od wielu czynników. Czasami po prostu biorą na białe robaki lub kukurydzę. Przynęta musi rybę zainteresować, nie może być też za duża. Czasami może to być słodka jaskrawa i pływająca kulka, a innym razem ciemny pellet tzw. śmierdziuch. Po prostu trzeba się wstrzelić w aktualne smaki karpia. Dlatego najlepiej zabrać ze sobą jak największy asortyment przynęt.

Jestem nad wodą

Tyle w teorii. Pierwszy wypad zaplanowałem na początek lutego. W tygodniu sprawdzając pogodę na weekend był przewidziany lekki przymrozek w nocy, który raczej nie zagrażał mojej eskapadzie. Wieczorem dzień przed wyjazdem spakowałem sprzęt do auta, aby rano nie tracić czasu. Rano byłem gotowy, termometr w aucie ku mojemu zdziwieniu pokazywał -7 stopni. Ta temperatura mogła pokrzyżować moje plany względem tego wyjazdu, ale byłem dobrej myśli. Po godzinie jazdy byłem na miejscu. Czarny scenariusz tego dnia właśnie się ziścił, cały zbiornik pokryty był cienką warstwą lodu. Nie zapowiadało się na szybką odwilż, tak więc odwróciłem się na pięcie wsiadłem do auta z dużym grymasem na twarzy i wróciłem do domu. Tak się zakończył mój pierwszy wypad na karpie w tym roku.

Karpie z zimnej wody na Method Feeder
Przyłów w postaci okonia

Podejście numer dwa

Kolejna wyprawa została zaplanowana na za dwa tygodnie, gdyż po drodze miałem jeszcze zawody feederowe w porcie. Tym razem przed wyjazdem sprawdziłem dokładnie pogodę. Nie chciałem znów wracać do domu bez rozłożenia wędek. Temperatura w nocy miała być powyżej zera, a w dzień około pięciu stopni. Ponownie spakowałem sprzęt do auta i wyruszyłem. Na zbiorniku byłem około ósmej, cały dzień siedzenia nad wodą był przede mną. Rozłożyłem siedzisko i wędki, zanętę przygotowałem już w domu. Moczenie rąk w chłodnej wodzie nie należy do moich ulubionych zajęć.

Byłem gotowy na pierwszy w tym roku rzut za karpiem. Ja za nimi się bardzo stęskniłem, tylko nie byłem pewien czy one za mną też. Odpowiedz przyszła po sześciu godzinach bez brania. Wczesną wiosną jest jedna zasada, karp nie szuka przynęty to przynęta musi znaleźć karpia. Przerzuciłem praktycznie cały akwen, przetestowałem różne przynęty lecz tego dnia nie było mi dane spotkanie z panem karpiem. Takie są uroki niezbyt głębokich zbiorników. Ryba zaczyna być delikatnie bardziej aktywna gdy temperatura wody przekroczy około siedmiu stopni. Niby to wiedziałem, ale i tak postanowiłem spróbować. Tym razem to one były górą. Na tym dość płytkim zbiorniku trzeba było poczekać na pierwsze cieplejsze dni i podniesienie się temperatury wody o kilka stopni.

Karpie z zimnej wody na Method Feeder
W końcu, pierwszy tegoroczny karp.

Podejście numer trzy.

Zmiana łowiska na większe i głębsze. Dostałem pewne informacje od znajomego o zbiorniku na którym ryba po zimie już ruszyła. Ponownie pakowanie wszystkiego do auta i w drogę. Tym razem dwukrotnie dłuższą, ale czego się nie zrobi by zaspokoić wędkarski głód. Po dotarciu na miejsce postanowiłem rozłożyć sprzęt w miejscu gdzie będę mógł dorzucić do najgłębszego miejsca na zbiorniku.

Na pierwsza wędkę postanowiłem założyć naturalną przynętę czyli kukurydzę lub białe robaki. Zacząłem od kukurydzy. Na drugiej zawisł pellet truskawkowy, przynęta która bardzo dobrze sprawdzała się tu latem. Po godzinie bez brania zacząłem się martwić. Odległość 40-metrowa nie przyniosła oczekiwanego przygięcia szczytówki. Zmieniłem dystans o dwadzieścia metrów dalej oraz przynętę. Tym razem na haku zawisły białe robaki. Po dziesięciu minutach nastąpiło pierwsze przygięcie szczytówki. Szybkie zacięcie i jest, czułem rybę na kiju, ale hol szedł dość szybko, za szybko. Po chwili zobaczyłem rybę w paski, to był okoń powyżej 30 cm, ładna sztuka, ale nie po niego tu przyjechałem. W chwili kiedy wypuszczałem okonia moja druga wędka tak mocno się przygięła że prawie wpadła do wody. W ostatniej chwili złapałem ją za dolnik i lekko przyciąłem. Tym razem czułem dużo większą rybę, miałem nadzieję że to karp. Byłem wręcz pewien.

Po kilku chwilach w moim podbieraku wylądował pierwszy tegoroczny karp. Cieszyłem się jak dziecko. W okresie letnim złowienie karpia nie jest jakimś dużym wyzwaniem, lecz kiedy woda jest jeszcze dość zimna trzeba dużo bardziej się postarać i wyczekać. Tego dnia złowiłem jeszcze trzy mniejsze karpie. Do domu wracałem spełniony i zadowolony. Czasami trzeba wykonać kilka podejść , aby spełnić zamierzone cele.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *