Leszcze to jedne z najczęściej poławianych ryb. Żyją w Polsce od podgórskich rzek i zbiorników zaporowych, poprzez jeziora i stawy skończywszy na przybrzeżnych strefach Bałtyku. Są to ryby żerujące najczęściej w strefie dennej, ich pyski to klasyczne trąbki do grzebania w mule w poszukiwaniu ochotki. Żyją w stadach często pogrupowanych rocznikami. Bardzo lubią głęboką wodę i jeżeli w rzece znajdziemy głęboki dół z spokojnym uciągiem możemy być pewni, że leszcze na pewno go odwiedzają. Na jeziorach przebywają niemal wszędzie od strefy przybrzeżnej w okresach tarła do największych głębokości przeczekując zimę. Bardzo lubią wcześniejsze nęcenie łowiska i powoli spływają się na tak przygotowane stołówki. Łowiąc je na dużych zaporówkach to najlepszy sposób na kilkudniowe zasiadki. Nęcić grubo i bogato, cierpliwie czekać, a prędzej czy później łowisko odpali i wynagrodzi nas pięknymi rybami.
Moje pierwsze kroki w łowieniu leszczy stawiane były na wyrobiskach pożwirowych. Dolina Sanu obfituje w takie miejsca. Głębokie żwirownie z dość twardym kamienistym dnem są znakomitymi łowiskami dla niewielkich ryb. Zaczynałem je łowić na 6-7 metrowego bata szukając pierwszego wypłaszczenia dna tuż za zakończeniem przybrzeżnego stoku. Ogólnie koniec spadu to bardzo dobre wędkarsko stanowiska. Rozbijająca się o burty fala właśnie tutaj rozmywa brzeg i dostarcza naturalny pokarm dla ryb.
Gruntując takie łowiska systematycznie przesuwam się gruntomierzem w kierunku na wodę po stromym stoku i szukam miejsca w którym wyrówna się głębokość, a stromy spad zakończy się płaskim blatem. Jeżeli znajdziemy takie miejsce w zasięgu bata – mamy dobre rozwiązanie na szybkościowe łowienie.
Zestaw na leszcza
Leszczowy zestaw “na bata” powinien być stabilny, ale według mnie bardzo czuły. Wychodzi tu sportowe doświadczenie i ciągłe schodzenie z gramaturą w dół. Im cieńsza żyłka na zestawie tym mniejszy wpływ wiatru i nurtu na spływanie spławika .
O ile gramatury na bat dobiera się proporcjonalnie do odległości i głębokości łowiska ( im dalej tym ciężej i tak samo w miarę zwiększania się głębokości łowiska – gramatura spławika także rośnie). Co do antenek – przy bacie odpada stosowanie niepływalnych metalowych anten, gdyż wiatr będzie nam ciągle je wtapiał przez spory odcinek żyłki pomiędzy szczytówką a spławikiem. Czułość zestawu możemy uzyskać stosując anteny z cienkiego, a zarazem doskonale widocznego włókna szklanego. Widoczność poprawiamy poprzez odpowiedni dobór koloru.
Kolory anten mają najczęściej następujące zastosowania:
Pomarańczowe – najbardziej uniwersalne doskonale widoczne na ciemnym tle, szczególnie te z przeźroczystego włókna nasączonego barwnikiem – dosłownie chwytające światło, które rozpala antenę od wewnętrz.
Żółte – przeznaczone typowo na ciemne wody, znakomicie widoczne podczas łowienia na tle odbijających się w wodzie drzew.
Czarne – idealne gdy mamy “srebrną” wodę lub łowimy pod słońce. Czarny kolor doskonale kontrastuje z jasnym tłem i przez to czyni nasz spławik doskonale widoczny.
Kształty spławików do leszczowego bata dobieram zgodnie z panującymi warunkami na łowisku.
Przy bezwietrznej pogodzie używam klasycznych wrzecionowatych spławików przeznaczonych typowo pod szybkościowego bata lub łowienia “skróta” . Ich cygarowaty kształt nie stawia oporu rybom , a krótki metalowy kil odpowiednio ustawia spławik w wodzie pokazując opad przynęty i jej położenie w łowisku.
Jeżeli potrzebuje coś na ruch wody czyli na walkę z wiatrem i dryfem wody używam spławików typu “dik”. Jest to przedłużona kropla z węglowym kilem i długą anteną na której umieszczony jest drugi “mini korpus” który stabilizuje zestaw w łowisku czyniąc go idealnym na trudne warunki. Spławik ten doskonale trzyma się wody i nie wykłada na bok podczas podmuchów. Pracuje też dobrze na mocnej fali, jest doskonały na wynoszone leszczowe brania. Szczególnie gdy śrucina sygnalizacyjna równoważy pływalność części mini korpusu. Unoszący przynętę leszcz podnosi śrucinę i nad powierzchnię wody wynurza się część zgrubienia tuż pod anteną.
Wracając do budowy zestawu : Drabinki na które nawijamy zestawy mają określoną długość – przeważnie jest to 25 – 30 cm.
Pozwala nam to bez zbędnego rozkładania wędziska odmierzyć odpowiednią ilość żyłki.
Np na 25 cm drabince po zrobieniu zestawu potrzebujemy odmierzyć go do 6-cio metrowego bata. Zaczepiamy pętelkę pod obciążeniem (do niej mocujemy następnie przypon) i liczymy obroty. Każdy obrót dookoła to 50 cm, pół obrotu 25 cm. Odmierzamy 11 obrotów (5,5 metra) i robimy pętle. Dlaczego 5,5 metra na 6-cio metrowego bata? Sprawa prosta – do zestawu musimy dołożyć przypon czyli +/- 25 cm co daje nam razem 5,75 m i te 25 cm mniej ułatwi nam operowanie zestawem podczas zarzucania i zakładania przynęt.
Kiedy łowimy mocniejszymi przyponami biorąc ryby “na klatę” możemy zrobić jeszcze krótszy zestaw, będzie rekompensował ugięcie wędki i pozwala dużo łatwiej “wyrwać” ryby z wody, a tym samym przyspieszać hol zamieniając go w lot ryby z łowiska w dłoń zawodnika.
Przy łowieniu większych ryb lub na delikatne przypony zdecydowanie należy używać podbieraka – wystarczy nam 3 metrowa teleskopowa sztyca i 40-45 cm kosz do niej.
Zestaw leszczowy do bata budujemy ze śrucin (do około 1,5 grama) lub śrucin i jednej oliwki. Staram się zbudować zestaw w następującym schemacie.
Od strony przyponu :
Śrucina sygnalizacyjna (nr 11-10) / 40 cm / 6-8 śrucin / spławik (do 1,5 grama)
lub
Śrucina sygnalizacyjna (nr 10 – 9) / 40 cm / 6-8 śrucin / oliwka (50-60 % nośności spławika) / śrucina nr 10 (blokująca oliwkę od góry / Spławik powyżej 1,5 g)
Obciążenie główne powinno znajdować się dość wysoko nad dnem, leszcze nie lubią gdy mają “żelazo” przed oczami. Często wystarczy podnieść je wyżej i nagle mamy brania ryb.
Śrucina sygnalizacyjna powinna znajdować się tuż nad dnem. Jak już wspominałem wcześniej leszcz gdy pobiera przynętę z dna charakterystycznie przechyla się i zasysa ją, a następnie podnosi. Wtedy nasza śrucinka unosi się i odciąża spławik, a tym samym powoduje pokazanie się mini korpusu.
Żyłka główna to 0,14 mm chociaż w przypadku grubszych ryb 0,18 mm nie będzie żadnym szaleństwem.
Przypony w przedziale 0,10 – 0,14 mm pozwoli nam na sporą rozpiętość uzależnioną wielkością i liczebnością ryb w łowisku.
Haczyki, które używam to Milo p132 w rozmiarze 18-16 mocne druciane umożliwiające łowienie na niewielkie przynęty, a zarazem na tyle mocne i grube żeby nie przerwać delikatnego pyska. Są to dobre haczyki do łowienia na ochotkę, czerwone robaki, kastery.
Jeżeli łowię na kukurydzę lubię używać T143, mają bardziej okrągły łuk kolankowy, a przez to większą pojemność, dzięki temu przy używaniu mniejszych numerów haka możemy stosować większe przynęty.