Spławik

Urlop z wędką

reklama

Za nami okres wakacyjny. Prawdopodobnie większość z nas, wędkarzy miała dylemat gdzie by tu w tym roku pojechać na wakacje. Najlepsze było by miejsce zadowalające nasze szanowne małżonki jak i dzieci, a przy okazji dawało nam możliwość spędzenia kilku chwil z wędką nad wodą. Nie inaczej było w moim przypadku, po dwóch sezonach wakacyjnych spędzonych w naszych pięknych górach, moje dziewczyny były mocno zmotywowane, by w tym sezonie jechać nad nasze morze.

Decyzja zapadła, w tym roku Bałtyk, jak to przeważnie bywa rozpoczęło się szukanie kwater i wybór miejscowości wypoczynku. Pamiętam jak jeden z znajomych, kiedyś wspomniał mi, że jedzie w tym roku do miejscowości Jeziorzany, ma domki położone blisko jeziora, a zarazem 2 kilometry do plaży w Jarosławcu. Tu też był mój punkt zaczepienia, szybko przejrzałem mapę, jest Jezioro Wicko , jest rzeka Głównica, łącząca to jezioro z morzem, są małe rzeki stanowiące dopływy do jeziora, pomyślałem sobie to będzie dobre miejsce na wypoczynek. Wynajęliśmy kwaterę w Jarosławcu, blisko centrum i wyjść do plaży a niespełna 5 min drogi samochodem nad jezioro co mi bardzo odpowiadało.

Przez kilka dni przeglądając przeróżna fora szukałem świeżych informacji na temat jeziora i jego dopływów, niestety z mizernym skutkiem, wszystkie wpisy, które udało mi się znaleźć są z przed kilku lat. Jedyne pomocne informacje znalazłem na stronie www.jeziorowicko.pl Linia brzegowa jeziora jest mocno zarośnięta, na stronie jest mapa jeziora wraz z zaznaczonymi pomostami z których można wędkować, jest też mapa głębokości jeziora, oraz informacje o opłatach, rybostanie i gospodarzu łowiska. Jezioro należy do gospodarstwa rybackiego „Aqua – Pro”, a tygodniowe zezwolenie na łowienie z brzegu wynosi 50 złotych.

Urlop z wędką
Rzeka Głównica łącząca jezioro Wicko z morzem Bałtyckim

Więc tak: nocleg jest, łowisko jest, teraz pozostał dylemat jak łowić, co łowić i jaki sprzęt ze sobą zabrać? najlepiej cały 🙂 Mając na uwadze jednak bagaże dwóch córek plus bagaże moje i Żony, zdaję sobie sprawę że tego miejsca na sprzęt wędkarski będzie niewiele. Plan jaki obrałem, to jedna delikatna wędka spinningowa z kołowrotkiem i nawiniętą żyłką 0,14 plus dosłownie dwa pudełeczka przynęt jedno z gumkami do 5 centymetrów i jedno z obrotówkami i cykadami z myślą o dłubaniu okoni. Druga wędka, którą postanowiłem zabrać to feeder, który miał mi posłużyć uniwersalnie, miękka szczytówka do ewentualnego łowienia z koszyczkiem, twardą użyje do łowienia na spławik. Feeder uzbroiłem w kołowrotek z nawiniętą żyłką 0,18 mm. Wiem, że wędka spławikowa dała by mi większy komfort łowienia, niestety nie da rady wszystkiego zabrać. Do tego spakowałem ze sobą kilka różnej gramatury koszyczków, spławiki przelotowe, krętliki, stopery, ciężarki, przypony, wyciągacze haczyków i gruntomierze. Wszystko to udało się zmieścić do małego pudełeczka. Dopakowałem jeszcze wiadro do mieszania zanęt i byłem gotowy.

W pierwszy dzień urlopu, popołudniem wyszedłem na spacer wzdłuż rzeki łączącej morze z jeziorem, zrobiłem krótki wywiad z wędkującymi tam ludźmi, ich opinie ostudziły moje zapały. Na 6 osób tam spotkanych nikt nie miał kontaktu z ryba, pierwsze co pomyślałem ” bo łowić to trza umić :)”, z drugiej strony zastanawiający był fakt, że nie było widać żadnego życia w wodzie. Dochodząc do jeziora zatrzymałem się na pierwszym, położonym najbliżej mojej kwatery pomoście, gdzie było kilka osób łowiących i tam już widać było, że coś się dzieje. Głównie odławiali ukleje i drobną płotkę. Z informacji jakie uzyskałem wynika że jest dość płytko i spora ilość mułu zalega na dnie.

Urlop z wędką
W mojej opinii idealne miejsce do złowienia białorybu.

Nazajutrz budzik obudził mnie o 4:30, szybka kawa, banan w rękę, w drugą spinning, pudełka z przynętami spakowane w kieszenie, no i czas w drogę. Pełny zaciekawienia i emocji ruszam na moje wakacyjne łowy. Po kilku rzutach białym twisterkiem na główce 1 gram trafiam chyba najmniejszego złowionego w życiu szczupaka. Do godziny 9 nic więcej się nie działo, obłowiłem rzekę, później pomost przy jeziorze, także bez efektów. Wiedziałem już, że na kolejny dzień uzbrajam wędkę w spławik. Tak też się stało, kolejnego dnia godzina 5:30 melduję się na pomoście, miejsce do łowienia już wcześniej sobie upodobałem, a było to wgłębienie w pasie trzcin około 12 metrów od pomostu. Pierwsze co, zabrałem się za wymieszanie zanęty, jedną część zanęty jeziorowej „gooster classic etang” z jedną częścią zanęty płociowej ” gooster specjal gros gardon” obie marki Caperlan. Z doświadczenia wiem że taka uniwersalna mieszanka powinna się sprawdzić. Nie dodawałem do ziemi ( bo nie miałem), ani aktraktorów, bo uznałem, że zbyt intensywny zapach może przynieść odwroty efekt, czyli zamiast zwabić odstraszy ryby. Ważne, by zanętę dowilżać bardzo powoli, dawać jej czas na wchłonięcie wody. Aby podnieść jej skuteczność dodałem pinkę oraz kukurydze. Jak się później okazało w łowisku było bardzo dużo uklei, więc łowienie na pinkę i białego robaka nie wchodziło w grę, no chyba że ktoś chciałby złowić ileś tam set ryb w ciągu krótkiego czasu 🙂

Urlop z wędką
Zanęty Caperlan

Wędkę uzbroiłem w spławik przelotowy Gut- Mix 2+2 gramy, którego dociążyłem jednym ciężarkiem zaraz nad krętlikiem, reszta obciążenia umieszczona była około 40 centymetrów wyżej. Zastosowałem przypon o długości 25 cm i grubości 0,14 z haczykiem w rozmiarze 16. Ze względu na niewielki grunt, cała ilość zanęty wędrowała do wody na początku wędkowania, by nie płoszyć ryb donęcaniem. Już w pierwszy dzień, ta metoda przyniosła efekty. Ryby regularnie brały przez cały okres mojego pobytu nad wodą. Aby łowić skutecznie i selektywnie, na haku musiały być dwie kukurydze. Białe robaki zawzięcie pożerane były przez drobnicę. Kukurydza zmniejszyła częstotliwość brań, pozwoliła wyselekcjonować większe ryby. Na pomoście meldowałem się każdego ranka, i za każdym razem stosowałem ten sam schemat, który pozwolił mi skutecznie odławiać płocie, wzdręgi i leszcze, no może leszczyki bo do leszczy trochę im brakowało 🙂 Muszę przyznać, że największą frajdę dawały mi wzdręgi, których urodą nie mogłem nasycić oka.

Urlop z wędką
Dla tej płotki połknięcie dwóch kukurydz nie stanowiło problemu 🙂

Musze przyznać, że ten wakacyjny wyjazd dostarczył mi mnóstwo wędkarskiej radości i to przy użyciu minimalnej ilości sprzętu. Siedząc na pomoście powspominałem czasy, kiedy to była jedna uniwersalna wędka z którą leciało się ze spławikiem na lokalną rzekę, w razie potrzeby zakładało sprężynę do łowienia z gruntu, lub wahadło by porzucać za panem zębatym.

Urlop z wędką
Ze względu na niewielką głębokość, oraz muł zalegający na dnie, kule nie powinny być zbyt mocno ubite.

Moja przygoda na Jeziorze Wicko dobiegła końca, mimo zmiennych i nie do końca sprzyjających warunków pogodowych, przez cztery poranki złowiłem dziesiątki pięknych ryb. Ciche poranki nad wodą na długo pozostaną w mojej pamięci. Ten rodzaj wędkowania, bez pośpiechu, bez ciśnienia, na pełnym luzie, zjednoczony z otaczającą mnie przyrodą, czerpiący radość z każdego momentu spędzonego nad wodą, to właśnie to co w wędkarstwie lubię najbardziej. Niestety jednak wszystko, co dobre szybko się kończy, nadszedł czas wracać do domu, do codziennych obowiązków. Jedno jest pewne na Jezioro Wicko jeszcze kiedyś wrócę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *