Relacje z nad wodySpinning

Trocie 2022 – ryba dla wybranych, albo cierpliwych

reklama

Bezsprzecznie, od lat początek stycznia, to nad pomorskimi rzekami prawdziwe święto. Możliwość złowienia troci i łososia, to magnez nie tylko dla miejscowych wędkarzy, ale również dla śmiałków z całego kraju. W moim odczuciu turystyka wędkarska jeszcze nigdy nie była tak powszechna i popularna w naszym kraju, a widać to gołym okiem właśnie w styczniu na parkingach trociowych rzek. Na pewno wpływa na to jakość dróg. Podróż południe-północ nie musi już trwać kilkanaście godzin, z drugiej strony jest internet, który co roku rozpala wędkarzom wyobraźnie i dokłada swoją cegiełkę w procesie podejmowania decyzji. Po ilości wędkarzy nad rzekami pokuszę się nawet, by nazwać to modą, trochę taką jaka wybuchła kilka lat temu na morsowanie. W każdym razie też woda, też zimno i też… bardzo dużo ludzi.

Zapraszam do wersji video.

Zaczęliśmy sezon!

Zgodnie z oczekiwaniami prawdziwe oblężenie w pierwszych dniach sezonu przeżyła Parsęta. Od kilku sezonów pierwsze dni właśnie tutaj przynosiły wędkarzom statystycznie najwięcej ryb. W styczniu 2021 roku komplety nie były rzadkością, a sezon letni też dawał nadzieję na powtórkę w okresie zimowym. W Rościnie nad samą rzeką powstały kilka lat temu dwie kwatery dla wędkarzy i niech to będzie świadectwem popularności tej rzeki w ostatnich latach, a dopełnieniem całości fakt, że już pod koniec października większość terminów styczniowych było zajętych.

Wędkarstwo bywa jednak przewrotne i nieobliczalne. Początek sezonu nad Parsętą był, po ostatnich latach „dobrostanu”, delikatnie mówiąc trudny. Padały ryby, jednak generalnie spodziewano się więcej. Dość dobre informacje (zestawiając również presję wędkarską) nadchodziły z innej rzeki płynącej w tej okolicy. Nad Iną po pierwsze było mniej ludzi, po drugie ryb na pewno nie łowiono mniej. Na uwagę zasługuje również niezły start dwóch innych rzek, które w ostatnich latach miały gorsze momenty. Drwęca i Słupia, też częściej niż w ostatnich latach dawała ryby, a trzeba zauważyć, że jeszcze pięć, sześć lat temu cała wędkarska presja była skierowana właśnie na Drwęce. Wietrzny początek roku dawał szansę również na przechytrzenie świeżych srebrniaków i tutaj do głosu doszła również bardzo popularna niegdyś Rega.

Trocie 2022 – ryba dla wybranych, albo cierpliwych
Z lotu ptaka…

W moim odczuciu najważniejsze w całej tej układance jest po prostu wędkarskie szczęście. Natomiast wiadomo, że dobrze jest mu pomóc wybierając się na ryby właśnie tam, gdzie jest jej statystycznie więcej. Mój trociowy sezon w tym roku zaczął się dopiero 6 stycznia i na wybór rzeki złożyło się kilka czynników – odległość, info znad wody i chęć połowienia w nieco bardziej kameralnych warunkach niż zwykle. Święto Trzech Króli od godziny 9 rano, po pięciogodzinnej podróży celebrowaliśmy nad rzeką Ina i już sama ilość samochodów na parkingu w dzień wolny od pracy wskazywała na to, że podjęliśmy dobrą decyzję, bo nad wodą na tym odcinku byliśmy niemal sami. Limit szczęścia jednak wyczerpaliśmy i figle postanowiła nam płatać pogoda. W sumie całkiem przyjemna, poza wiatrem, który wiał z bardzo dużą prędkością i nie tylko odbierał chęci do wędkowania, ale i mocno je utrudniał. Kolejny dzień znów przywitał nas znacznie minusową temperaturą i jeszcze kolejny śniegiem, i marznącym deszczem.

Ryby, jak to ryby. Trafniej jednak napisać – trocie, jak to trocie. Jednym brały, drugim nie. Nie można jednak powiedzieć, że start sezonu był słaby. Ryby w rzece wydawało się być sporo, my nie złowiliśmy nic, a naoczny kontakt mieliśmy jedynie z rybą mijanego wędkarza, który w naiwny sposób stracił swoją rybę (ładnego samca, w okolicy 80 cm) pod swoimi nogami. Moją uwagę zwróciła też ilość wędkarzy z kamerkami. Mamy wysyp vlogowiczów i to już dziś nie wrażenie, a fakt, że internetowe wędkarstwo przeniosło się z forów na YouTube.

W temacie przynęt nad Iną zdecydowanie rządził wobler i raczej dość rzadko można było spotkać wędkarza z czymś innym na agrafce. O sprzęcie na trocie generalnie napisano już wiele tekstów i nagrano wiele filmów, jednak ja subiektywnie wyrażę swoje zadowolenie, że na trociowe rzeki nie zajrzała jeszcze moda, która jakiś czas temu zagościła nad pstrągowymi rzekami. Mam tutaj na myśli wędki niczym „wykałaczki” z małymi kołowrotkami i cienkimi linkami. Nie zgadzam się z tym podejściem, w trudnej technicznie rzeczce, w takiej, gdzie ryba ma gdzie uciekać taka „wykałaczka” może spowodować, że ryba, która ma pół metra będzie tak wycieńczona holem, że nie wróci już do wody.

Sprzęt na trocie

Nad trociowymi wodami (i słusznie) królują długie, około 300 cm kije o dużym zapasie mocy, górnej granicy ciężaru wyrzutu w okolicy 40-60 gram. Takie kije dają nam komfort w razie zapięcia dużej ryby, choć często nie są wędkami najwygodniejszymi czy najlżejszymi. Poza tę granicę mocy według mnie nie ma już potrzeby wychodzić, wszak wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie jak często łowi się wielkie (około metrowe i większe) ryby lub jak często w ogóle łowi się ryby. Najczęściej naszym łupem padać będą zdobycze około 60-70 cm, a jak mocniej powieje, to będzie można liczyć na srebrniaka w rozmiarowych porywach do 80-90 cm, a długi kij w okolicy 60 gram górnej granicy ciężaru wyrzuty wystarczy do holu takiej ryby.

Trocie 2022 – ryba dla wybranych, albo cierpliwych
Długa, mocna wędka i… piękny, mroźny krajobraz =)

Jak w każdej wędkarskiej dziedzinie w ostatnich latach trwa licytacja zalet między żyłkami, a plecionkami. Znów subiektywnie napiszę, że wolę żyłki. Jednak dla tych, którzy wolą plecionki mam dwie wskazówki. Po pierwsze, łowiąc w styczniu możemy spodziewać się mrozów, wtedy plecionka jest bezużyteczna i dlatego trzeba mieć ze sobą drugą szpulę z żyłką. Po drugie jeśli preferujemy kije o bardzo sztywnej akcji, to polecam jednak założyć żyłkę. Sztywność plecionki może spotęgować toporność całego zestawu i ryby zamiast wpinać w przynętę, mogą się od niej odbijać.

Kołowrotek, powinien przede wszystkim spełniać dwa warunki. Poniżej rozmiaru 4000 generalnie nie powinniśmy schodzić, bo będziemy łowić raczej ciężko, dodatkowo oczywiście hamulec powinien być precyzyjny i pracować płynie. Ponadto warto kołowrotek sprawdzić wcześniej, zdarza się, że w dużych mrozach „puszcza”, nawet w markowych, kołowrotkach łożysko oporowe i młynek kręci się do tyłu. Nie muszę pisać co może się stać, kiedy wydarzy się to podczas holu ryby. Oczywiście w temacie dodatkowych akcesoriów na uwagę zasługuję też krętlik z agrafką, który musi być solidny, kotwiczki w przynętach też muszą być mocne oraz, abstrahując już od rodzaju linki, ta na pewno musi być mocna, również na węźle.

Nawet, jeśli jesteś z tych, którzy za swoją trocią będą musieli trochę pochodzić, to warto. Rzeka kiedyś wynagrodzi, a sukces smakuje wybitnie. Troć wędrowna, to ryba do której trzeba mieć szczęście, albo za którą trzeba właśnie… długo chodzić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *