PoradnikSpinning

Pstrągi z małej rzeczki

reklama

Łowienie pstrągów kojarzy się zazwyczaj z widokiem stojących w wodach górskich potoków wędkarzy.  Co zrobić, kiedy nie ma możliwości obcowania z takimi rzekami na co dzień? Trzeba wtedy znaleźć sobie takie miejsce niedaleko swojego domu.

Wybierając się na wyprawy wędkarskie często mijamy po drodze małe rzeczki. Wydają się one nieciekawe, wręcz odpychające wędkarsko, bo co może w takiej rzece pływać? Ja też nie wierzyłem, że małe rzeczki mogą dać satysfakcję wędkarską. Do czasu aż odkryłem swoje „małe pstrągowe eldorado”.

Wędkowanie na takich rzekach jest jak polowanie. Trzeba się skradać, ostrożnie podchodzić do brzegu, kryć się przed naszym przeciwnikiem – rybą. Czy będzie to pstrąg, jaź czy kleń, jeden fałszywy ruch, złamana gałązka, na którą nadepniemy, może pozbawić nas możliwości jej złowienia. Tu nie ma setek miejscówek, w których czaić się będzie nasz rzeczny przeciwnik. Na jednym odcinku będziemy mieli ich zaledwie kilka.

Rzeczki te są zazwyczaj wąskie – nie przekraczają kilku metrów szerokości i dość płytkie – można je przejść w zwykłych gumowcach. To jednak nie może nas zmylić. Obserwacja nurtu, w którym miejscu podmywa brzeg, gdzie zakręca, przyspiesza, zwalnia – pozwoli nam prawidłowo podać przynętę. Nie da się tego zrobić od razu. Dopiero spędzone godziny nad wodą dadzą nam niezbędną wiedzę i doświadczenie.

Pstrągi z małej rzeczki
Pstrągi z małej rzeczki
Pstrągi z małej rzeczki
Pstrągi z małej rzeczki

Wybór sprzętu na pstrągi

Przedzieranie się przez zarośla, ostrożne poruszanie się i wykonywanie rzutów często w ekwilibrystycznych pozycjach wymusza na nas zastosowania określonego sprzętu. Do łowienia na małych rzeczkach wystarczy nam w zupełności kij o długości 210-220 cm. Dłuższe wędki mogą okazać się za długie, gdy będziemy chcieli wykonać rzut „spod siebie”, aby celnie, w punkt, w to jedno, jedyne miejsce podać przynętę lub też podchodząc pod brzeg będziemy szczytówką zawadzać o wszystkie gałęzie.

Tu nie trzeba wykonywać dalekich rzutów. Często jest to 10–15 metrów. Wystarczy lekkie wysunięcie szczytówki nad wodę, aby z nurtem spławić wobler, czy też podrzucić pod zwisającą gałąź błystkę czy gumę.

Bardzo ważną cechą naszej wędki jest jej praca. Kij o akcji parabolicznej z pełną węglową szczytówką będzie najlepszym wyborem. Taka wędka zapewni nam bezpieczeństwo amortyzując odjazd ryby, w szczególności, gdy trzeba będzie ją przytrzymać w nurcie, aby nie wpłynęła w podwodne zaczepy. Okoniowa wklejka tego nam nie zapewni.

Na małych rzekach łowi się lekko. Nie ma głębokich dołów, kiedy musimy zastosować ciężkie przynęty. Choć można się niekiedy zdziwić, gdzie na kilkunastocentymetrowej wodzie nagle pod burtą odkrywa się podmycie przekraczające metr. Zazwyczaj łowi się do metra głębokości. Wykorzystywane przynęty determinują wagę wędziska. Prowadząc przynętę musimy czuć jej pracę. Czy będzie to prowadzony wobler, czy też guma na główce jigowej, musimy wiedzieć, co się z nią dzieje w wodzie. Każde stuknięcie, przytrzymane musi powodować naszą reakcję na zacięcie ryby.

Dlatego też, przynajmniej ja, nie stosuję wędek o ciężarze wyrzutu przekraczającym 10-12 g. Pomimo, że nie stosuję tak ciężkich przynęt, to górny zakres wędki daje mi margines błędu przy prowadzeniu przynęt pod prąd. Do tego niewielki kołowrotek, dobrze wyważający wędkę, z nawiniętą żyłką 0,16-0,18 mm i można ruszać nad wodę. Dlaczego nie plecionka? Ponieważ żyłka, chociaż będzie miała większą średnicę, to jednak zawsze jest to pewien komfort amortyzacji.

Na co łowić pstrągi

Odwiecznie pojawiające się pytanie nad wodą. Wobler, błystka czy może guma. Kiedy poznamy już wodę, odpowiedź będzie nasuwała się sama. Jedne miejsca obłowimy prowadząc przynętę tylko z nurtem. W innym miejscu jedyną możliwością będzie wypuszczenie woblera z nurtem i powolne jego ściąganie. Wszystko determinuje określona miejscówka. Inaczej dobierzemy przynętę jak będziemy potrzebowali sprowadzić ją od razu po rzucie do dna, a inną zastosujemy, gdy konieczne będzie poprowadzenie jej tuż nad podwodnymi korzeniami.

Gdy trafiam pierwszy raz nad taką rzeczkę, to na początek zakładam błystkę obrotową. Stara prawda głosi, że ona sprawdzi się wszędzie. Dobrze dobrana obrotówka pozwoli prowadzić się zarówno z prądem jak i pod prąd rzeki.

To czy błystka będzie pracować zależy od wielu czynników: rozmiaru i kształtu skrzydełka, korpusu, a nawet stosowanego strzemiączka. Prędkość nurtu i głębokość wody będzie dla nas głównym determinantem wyboru przynęty. Jeśli nie trafimy – błystka albo wyląduje w zaczepie, albo będzie szła tuż pod powierzchnią. Takie prowadzenie wcale nie musi skazywać nas na porażkę, ale ryba, chcąc zaatakować przynętę będzie analizować, czy opłaca jej się podnosić z dna pod powierzchnię.

Łowiąc w okresie letnim, gdzie często na powierzchni lądują różnego rodzaju owady, prowadzona tuż pod powierzchnią błystka może okazać się „strzałem w dziesiątkę”. Dobór błystki, a właściwie koloru jej skrzydełka, zależny będzie od wody i pory dnia. Przy mętnej, trąconej wodzie warto założyć agresywne kolory – pomarańcz, czerwień, czy fluo żółty. Krystalicznie czysta woda wymusi na nas stosowanie naturalnych kolorów jak srebro, złoto, czerń. Czasami warto jednak poeksperymentować. W tym roku miałem bardzo dobre wyniki na obrotówkę z białym skrzydełkiem.

Drugim wyborem jest wobler. Nieduże 4-ro czy 5-ciocentymetrowe pływające woblery w naturalnych barwach. Mają przypominać pływający w rzece narybek. Ciernik, pstrąg, kiełb, głowacz – takie malowania stosuję w ciemno, gdy nie wiem, czego spodziewać się w danej rzece.

Ważniejsza jest praca woblera, a raczej jego ustawienie. Nie może schodzić za głęboko do dna, gdyż będziemy w nie uderzać sterem woblera, co może płoszyć ryby. Pływający wobler jest bardzo uniwersalną przynętą. Możemy wykonać rzut zarówno w górę rzeki jak i z nurtem. Istotne jest, aby zaczął pracować  w momencie pierwszego ruchu korbką kołowrotka. Jak już wcześniej wspomniałem, czasami jedyną możliwością obłowienia miejscówki, jest wypuszczenie woblera z nurtem i jego powolne ściąganie z przytrzymaniem w nurcie. Inną przynęta tego nie zrobimy.

Ważną kwestią jest łowienie na wobery zimą. Nie wiem dlaczego, ale w tym okresie bardzo dobrze sprawdzają się tzw. „strażaki”. Żółte, czerwone czy pomarańczowe korpusy bardzo dobrze prowokują do ataku ryby. Być może właśnie ten kolor budzi w nich agresję podczas zimowych, ponurych dni.

Kiedy obrotówka i wobler nie zdadzą egzaminu wtedy sięgam po gumy. W swoim pudełku nie mam ich dużo. Lekkie główki jigowe na niewielkich hakach lub czeburaszka z doczepionym hakiem, na którym założoną mam imitację małych rybek. Srebrna perła z czarnym grzbietem, czy małe kopytko imitujące ciernika zazwyczaj są dobrym wyborem. Rzut z nurtem i lekkie podciąganie z zatrzymaniem się przynęty na dnie. Warto spróbować także przynęt przypominających inne wodne stworzenia – raczki, widelnice, czy żaby. Szczególnie przynęty pływające, potrafiące na dnie stanąć w pionie często tylko po ruchu wędziska potrafią skusić rybę do ataku.

Pstrągi z małej rzeczki

Oczywiście poza tymi przynętami są jeszcze inne które możemy stosować w spinningu. Często to właśnie one będą najlepszym rozwiązaniem, szczególnie gdy trafimy nad wodę o dużej presji wędkarskiej. Wyciągnięta z pudełka ręcznie robiona wahadłówka czy jig mogą zdziałać cuda, wzbudzając zazdrość innych łowiących.

Pstrągi z małej rzeczki

Małe rzeczki mają pewne ograniczenia. Zbyt duża presja wędkarska może je bardzo szybko wyrybić. Słychać przecież głosy nad wodą: „tu przecież nie ma ryb, a kiedyś to taaakie sztuki się łowiło”. Podchodźmy z szacunkiem do naszych ryb. Stosujmy zasadę „no kill”, a jeśli odkryjemy w końcu nasze wędkarskie eldorado, to na pewno odwdzięczy się ono rybami. Ja swoje już poznałem i w tym roku zazwyczaj nie wracałem „o kiju”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *