Relacje z nad wodySpinning

Pstrągi 2021 – wydłubany pięćdziesiątak

reklama

Na początku tego pstrągowego sezonu nie ma dróg na skróty. Każde branie należy nazwać sukcesem, bo doprowadzenie do sytuacji w której pstrąg zainteresuje się moją przynętą kosztuje mnie sporo wysiłku oraz bólu w nogach i plecach. Tym razem nad wodą miałem tylko pół dnia i sporo było we mnie nadziei, że może sezon już się rozkręci skoro mamy połowę marca. Rozsądek podpowiadał co innego. Mamy w Polsce zimę taką, jak jeszcze kilkanaście lat temu mieliśmy co rok. Być może grudzień i styczeń były łagodne, ale luty i początek marca, to już zima w wersji sprzed ocieplenia klimatu.

Na takie pstrągi zawsze wychodzę z zaciśniętymi zębami, bo wiem, że wypad może skończyć się nawet bez brania. Łowię wolno i dokładnie, niespiesznie zmieniając miejscówki. Przynęty stosuje duże licząc na to, że jak już pstrąg będzie chciał się ruszyć, to „raz, a dobrze”.

Treść z tekstu w wersji video. Jest zarówno monolog o przynętach, jak i hol tej pięknej ryby.

Jak to jest na prawdę z tymi „killerami” ?

Do przynęty, którą łowię muszę mieć przekonanie. Muszę ją po prostu lubić i wcale nie chodzi tutaj o ilość ryb, którą złowiła. Moja sympatia musi się pojawić już przed pierwszym braniem, bo jeśli tej „chemii” między nami nie będzie, to do pierwszego brania może po prostu nie dojść, bo przynęta nie dostanie tyle czasu, żeby je wypracować. Mam też przynęty w swoim pudełku, które łowiły już ryby i to całkiem ładne, a tej chemii dalej nie ma i po prostu nie dostają szansy, albo są opcją wyboru o numerze „kilka”.

Muszę przyznać, że w moim pudełku faworyzowane są duże woblery. Duże, to dla mnie takie między 6 a 8 cm. Lubię, gdy zejdą głębiej i nie będę pracować zbyt mocno. Duży rozmiar, to moje pierwsze upodobanie, kolejne to głębokość pracy. Wolę, kiedy wabik jest bliżej dna niż powierzchni. Ostatnia preferencja dotyczy skromnej, migotliwej akcji woblera. Kiedy ta jest zbyt mocno wyczuwalna na kiju moja głowa podświadomie szuka już innej przynęty w pudełku. Te upodobania zmieniają się nieco z nadejściem cieplejszych miesięcy, ale o tym innym razem.

Niestety, żeby poznać swoje preferencje, to trochę przynęt trzeba „przerzucić” i trochę pieniędzy w sklepach zostawić. Według mnie jednak najskuteczniejszą przynętą na pstrągi jest ta, która najdłużej wisi na naszej agrafce, a by tam zawisła musi nam się spodobać. Kiedy damy jej czas, to w końcu wypracuje branie, a gdy już złowimy pierwszą rybę, to spirala zacznie się nakręcać, bo przynęta dostanie jeszcze więcej czasu na wypracowanie kolejnego brania. I tak tworzą się mity o wybitnej skuteczności przynęt. Występowalność tej „mitologi” w środowisku wyceniam na 90 % wędkarskich przypadków. Te 10 % zostawiam na dwa inne. O pierwszym już pisałem, są to przynęty, które łowią, a ich nie lubię. Drugi przypadek, to przynęty, które na prawdę mają w sobie jakiś pierwiastek geniuszu i robią różnicę. Tak, według mnie takie też są.

Pstrągi 2021 – wydłubany pięćdziesiątak
Taką mamy wiosnę tej zimy.

Na przekór sobie

Tego dnia zacząłem od gumki na dużej czerwonej czeburaszce. Nie specjalnie lubię łowić na gumy, ta jednak ma właśnie to coś, co każe mi do niej wracać, a może to kwestia kilku ładnych ryb, które złowiła 😉 Kiedy gumka nie wykorzystała swojego czasu to, na agrafce wylądował twichowy woblerek, którego akurat darzę sympatią i zaufaniem, ale w okresach właśnie tych późniejszych – wiosenno-letnich. Zimowa pora potrafi rozleniwić nie tylko ryby, ale i wędkarza. Mijały kolejne kwadranse, a ja mimo braku brań trwałem przy tej przynęcie i nie była to zła decyzja, bo najpierw ładny pstrąg wystartował spod drzewa do tej przynęty, ale nie zdążył skraść go szybko pracującej w tym miejscu wodzie. Kilka miejsc dalej natomiast, późnym już wieczorem, odebrałem swoją nagrodę za cierpliwość.

Piękny półmetrowy pstrąg delikatnie puknął w postawionego w nurcie woblera. Ryba zapięła się bardzo delikatnie i zawsze wtedy dziękuję opatrzności za spolegliwość i głębokie ugięcie mojej wędki. Mimo zapięcia za naskórek i… braku podbieraka ryba została szczęśliwie wylądowana na brzeg, choć kotwica w przynęcie nadawała się już tylko do wymiany. Marnej jakości kotwice, to niestety dość pospolita przypadłość nawet markowych przynęt. To też podstawowy element wędkarskich przygotowań. Koniecznie należy wymienić niepewne haki. Wolę nie użyć przynęty w ogóle, niż narazić się na stratę ryby w tak głupi sposób. Gorzej kiedy kotwica wygląda na pewną, a finalnie zawodzi. Gdyby tego dnia złowiony przeze mnie pstrąg był 10 cm dłuższy, albo był w letniej kondycji mało prawdopodobne, że wygrałbym tę walkę. Dużą uwagę przykładam jeszcze do jakości żyłki, krętlika z agrafką i węzła, który łączy te elementy.

Pstrągi 2021 – wydłubany pięćdziesiątak
Moje pudełko z woblerami.

Zima płaci rzadziej, ale lepiej

Właśnie taki jest dla mnie ten początek sezonu. Mam na koncie cztery ryby, a najmniejsza z nich miała około 40 cm, dwie ponad pół metra i jedna bardzo blisko tej granicy. Coś jednak jest w tym, że początek tego roku jest wyjątkowo trudny dla wędkarzy. Na pewno lutowe znaczne oziębienie miało na to wpływ, z drugiej jednak strony, my wędkarze po prostu w ostatnich czasach przyzwyczailiśmy się do łagodniejszych zim i innego zachowania pstrągów właśnie dlatego, że woda mimo tej samej daty miała nawet kilka stopni więcej. Myślę, że to jeszcze nie koniec niespodzianek w tym ciekawie rozpoczynającym się sezonie. Z drugiej strony jednak pogoda przyzwyczaiła nas już do swoich wariacji i kto wie czy za chwilę nie nadrobi tego chłodu letnimi temperaturami, pomijając przy tym porę przejściową. Tak już też bywało, a wtedy pstrągi bardzo szybko pozwolą nam zapomnieć o trudnym początku sezonu.

W momencie, kiedy piszę ten tekst jestem na świeżo po dwudniowym wypadzie nad górską Skawę. Nie zanotowałem nawet brania podczas kilkunastu godzin łowienia. Skawa, to na prawdę bardzo rybne łowisko i niech to będzie najlepszym świadectwem tego, na jaką próbę wystawiają nas pstrągi na początku tego roku. Nie muszę więc chyba dodawać ile satysfakcji dało mi tych kilka ryb? W jakiejś części jestem zadowolony z tak trudnych warunków, i tego jak udało mi się z nich skorzystać. Nie będę jednak ukrywał, że wygrzałbym się już trochę w promieniach wiosennego słońca nad brzegiem swojej ulubionej rzeczki.

A Wy jaki macie ten początek sezonu ? Połowiliście już pstrągów, czy w Waszych wodach życie również na trochę zamilkło ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *