Relacje z nad wody

Pstrągi 2021 – podsumowanie stycznia i start lutego

reklama

W moim okręgu pstrągi można łowić dopiero w lutym. Niby sprawa jest prosta, bo rok zawsze zaczynam od troci i jest kilka okręgów w okolicy, gdzie na te pstrągi można się wybrać, to jednak zbieg niepożądanych okoliczności może tan czas oczekiwania wywrócić do góry nogami. Taki był też mój styczeń.

Pstrągi 2021 – podsumowanie stycznia i start lutego
Choćby dla takich obrazków warto zimą wychylić się nad wodę.

Nie taka prosta sprawa

Na trociach, jak to na trociach… złowiłem dwa szczupaki. Co roku, po kilku pełnych dniach biczowania wody, mój wędkarski głód daje na trochę spokój. Oznacza to, że na ryby znów ciągnie mnie koło 15 stycznia 😉 Mniej więcej wtedy zwiastowano w naszym kraju przyjście srogich mrozów, rozpaliła się więc nadzieja połowienia w tym sezonie spod lodu. Z drugiej strony zaplanowany był już daleki wyjazd na pstrągi do Bydgoszczy na Brdę. Los i moje zdecydowanie poukładały sprawy tak, że nie zaliczyliśmy ani Brdy, ani łowienia spod lodu. Chęci były, brakowało trochę pomysłu, a gdy to jeszcze zmiesza się z niezdecydowaniem, to ryby można oglądać tylko na zdjęciach w internecie.

Luty przywitał nas minusowymi temperaturami i prawdziwą zimową scenerią krajobrazu. Kilkanaście centymetrów zmarzniętego śniegu na brzegu, to czynnik, który poprzeczkę na pstrągach podnosi bardzo wysoko. Raz, że po prostu skrzypi pod nogami, co uniemożliwia ciche podejście nad wodę. Dwa, to, że jesteśmy na białym tle bardziej widoczni na brzegu rzeki. Na prawdę nie jest przesadą w takiej sytuacji dostosować swój ubiór do warunków. Oczywiste sprawy związane z termiką zostawiam, mam tutaj na myśli kolor odzieży, który może być biały, szary – wtapiający się w otoczenie.

Czasami warto na przekór

Rekonesans łowisk w mojej okolicy nie napawał optymizmem. W zasadzie nad tylko jedną małą, urokliwą rzeczką dało się usłyszeć historię o złowionych rybach. Pozostałe wody jakby martwe i wszędobylskie narzekanie łowiących, że nie ma ryby, że to na pewno kormorany i, że wodom brakuje dobrego gospodarza. Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej. Zima rządzi się swoimi prawami. Na pstrągach woda, która w styczniu czy lutym wydaje się być martwa, wiosną potrafi wystrzelić życiem w każdym dołku. Ryby zimą po prostu są mniej aktywne i rzeka, choć rybna potrafi w tym okresie dać (lub nie) jedno branie za cały dzień wędkowanie w ujemnej temperaturze z zimnym wiatrem na policzkach. To potęguje negatywne uczucia i… selekcjonuje pstrągarzy nad wodą. Mam tutaj na myśli plotkę, która niesie się wśród wędkarzy po takim niemrawym starcie sezonu. Plotka się niesie, wędkarze szukają innych łowisk i nagle okazuje się, że na wiosnę nad wodą możemy cieszyć się niedużą presją, świętym spokojem i… często dużymi sukcesami wędkarskimi.

Po kilkunastu latach łowienia pstrągów mam świadomość, że każda ryba złowiona w zimie, musi kosztować mnie kilka razy więcej wysiłku niż te łowione w lato. To nie tylko wysiłek, to też nerwy, zniechęcenie i czasami próżne wspominanie ciepłych miesięcy z poprzednich sezonów. Ten moment, kiedy jednak coś zaczyna szarpać Twoją szczytówką to najlepszy zwrot z tej inwestycji. Dodam jeszcze tylko, że nigdy w okresie zimowym nie złowiłem jednego dnia więcej niż trzy pstrągi, podczas gdy latem możemy w dwie godzinki zaliczyć kilkanaście brań, ale nie gloryfikujmy tak tego lata. Upał, niżówka i pokrzywy ponad głowę – co wolicie ? O to jest pytanie 😉

Czasami marznięcie popłaca

Wracając do mojego leniwie rozpoczynającego się sezonu, to zaraz po mrozach z początku miesiąca przyszły temperatury bliskie dziesięciu stopni na plusie. Roztopy, to dla każdego pstrągarza musi być sygnał do startu. Wyższa, trącona woda, zwiększa nasze szanse i z takim przekonaniem pojawiłem się nad brzegiem rzeczki. Szło mozolnie, dodatkowo ciepło dodatnich temperatur było tego dnia dość iluzoryczne. Po porostu było zimno. Woda płynęła niższa niż się spodziewałem i niosła kryształową wodę. Byłem przygotowany na to, że będzie trzeba dłubać i mimo chłodu dość często rotowałem przynętami. Tego dnia każda przynęta miała coś co mi w niej nie pasowało, a moje przekonanie do przynęty ma fundamentalne znaczenie w kwestii jej skuteczności. Przerobiłem już całe pudełko i na dłużej zostałem przy dużej białej gumie, której dawałem na lekkiej główce swobodnie wachlarzem spływać od burty do burty. Na branie nie czekałem długo. Pstrąg stał prawdopodnie na skraju warkocza i czekał tam na spływające smakowite kąski. Jak na porę roku był dość waleczny, a jak na swoją masę to bardzo waleczny. Ryba mierzyła około 45 cm, więc była całkiem długa, jednak wyjątkowo chuda.

Pstrągi 2021 – podsumowanie stycznia i start lutego

Mimo tego, że nie przepadam przesadnie za przynętami gumowymi, to jednak zdarza mi się po nie sięgać. Mają coś w sobie, mają w sobie jakiś pierwiastek, który jednocześnie mnie w nich przeszkadza, a pasuje rybom. Taki układ jest zdecydowanie lepszy od odwrotnej konfiguracji. Gumami łowię lekko, rzadko używam cięższych główek niż 3 gramy, wyjątkiem jest zima i bardzo wyporne gumy. Wtedy staram się, by przynęty zeszły nieco głębiej.

Złowiona ryba działa jak mocna kawa. Kiedy wiem, że nad wodą mogę spodziewać się często tylko jednego brania wciągu dnia lub wcale, to sam nie wiem, kiedy wolę, by ono nastąpiło. Na początku łowienia zawsze mamy jeszcze sporo energii, której zima z każdą minutą nas pozbawia. Po złowionej rybie energia wraca. Wraca też koncentracja, wiara i zapał, dlatego ja tym razem trafiłem idealnie. Branie zanotowałem po trzech godzinach łowienia i dostałem mocy, by nad wodą zostać następne dwie. Któż z nas tak nie ma ? 😉

To będzie długa wiosna ?

Mamy luty, mrozy nie ustają. Wiosna w tym roku do życia może nam się budzić więc dłużej niż w poprzednich latach. To dla pstrągarzy będzie oznaczać jeszcze dwa miesiące skrupulatnego dłubania ryb ze zmiennym szczęściem. Na pocieszenie dodam, że okres mniejszej aktywności, to często też okres większych ryb. Na pewno w jakiejś części odpowiada za to paradoksalnie właśnie ta mniejsza aktywność ryb. W lato często zanim duży pstrąg zdąży się zdecydować na branie, lub zanim przynęta przepłynie przez jego terytorium, to po drodze zaatakuje ją mniejszy, który uniemożliwi branie większemu.

Ja swój sezon zacząłem satysfakcjonująco. Nie mogę się doczekać kolejnych roztopów, wyższej wody i kolejnych ryb, oby często takich jak z tego otwarcia. Cieszy mnie jednak każda ryba w kropki i każda minuta spędzona nad wodą, nawet wtedy kiedy rozum naprawdę głośno krzyczy: „Stary kończ już, w taką pogodę normalni ludzie nie łowią ryb”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *