Jeszcze jakiś czas temu brzana, to gatunek w polskich wodach co najmniej rzadki i kojarzony głównie z Sanem, Dunajcem czy Popradem. Słyszało się też legendy o wielkich rybach tego gatunku łowionych na ujściu Skawy. W drugim dziesięcioleciu XXI wieku coraz więcej miejsc na krajowej mapie łowisk dawało możliwość spotkania się z ta niezwykle silną ryba. Podobnie jak z kleniem i jaziem niegdyś była to ryba, której nie łączono z wędkarstwem spinningowym, a dziś jest to ryba w równej mierze łowiona przynętami naturalnymi i sztucznymi. Na pewno wędkarstwo spinningowe zrobiło się na przestrzeni lat bardziej uniwersalne, ale to również i brzana, jak każdy gatunek, miewa swoje drapieżne zapędy.
Na swoje pierwsze spinningowe brzany lata temu wybrałem się właśnie na ujście Skawy. Było w tym trochę przypadku bo dwudniowa zasiadka była dedykowana przede wszystkim metodom gruntowym i łowieniu przepięknych leszczy licznie występujących w tym miejscu. Będąc jednak w tej legendarnej okolicy chwyciłem spinning w dłoń i na kilka dłuższych chwil przerwałem siedzenie na krzesełku, chcąc złowić brzanę. Łowienie zakończyłem urwanym podczas holu woblerem, a całe zajście przypisałem sumowi, nie mając pojęcia jak piekielnie silne potrafią być brzany. Coś, co jednak daje mi dziś do myślenia i pozbawia pewności czy aby na pewno miałem do czynienia z sumem, to branie, które mimo, że było to kilkanaście lat temu pamiętam bardzo dobrze, bo można powiedzieć, że niemal go nie było.
Branie
No właśnie. Na brzanach trzeba ciąć wszystko, co sygnalizuje nienaturalne zachowanie naszej przynęty. Lekkie przytrzymanie, zluzowanie linki, każde zaburzenie pracy czy dryfu przynęty. Dziś jestem już mądrzejszy o kilka złowionych brzan metodą spiningową i tylko w jednym przypadku mogę powiedzieć o odczuciu, które odruchowo wędkarz klasyfikuje jako branie spontanicznie zacinając. Podobne spostrzeżenia usłyszałem od doświadczonych łowców wąsatych „basiek” i choć słyszałem tez o kopnięciach w przynęty, jakby po drugiej stronie linki kopał koń, to takie brania traktowane są raczej jako wyjątki.
Sprzęt
Nie napiszę nic odkrywczego. Sprzęt musi być mocny! Gdyby brzany dorastały do rozmiarów innego wąsatego gatunku, to były by bezsprzecznie największymi walczakami naszych wód. W mojej opinii prócz odpowiednich materiałów, które gwarantują jakość sprzętu w przypadku wędki i kołowrotka, mającym sprostać silnym brzanom, są dwie inne, nadrzędnie istotne kwestie.
Wędka o spolegliwej, parabolicznej akcji i pełnym ugięciu będzie idealna do amortyzowania długich odjazdów. Brzany po zacięciu trzymają się dna i do samego końca holu ciężko je z nad niego oderwać. Mimo tego, że rybę mamy już na wyciągnięcie podbieraka najczęściej nawet niewielka ryba zdecyduje się jeszcze na odjazd, który będzie próbą generalną dla całego naszego sprzętu, a spolegliwy kij znacznie zwiększy nasze szanse. Jak długie odjazdy, to i nie bez znaczenia jest hamulec w kołowrotku. W czasach dzisiejszej technologii, to niemal truizm, bo płynnie działające sprzęgła, to domena nawet niedrogich kołowrotków. Jednak do płynnego działania dołożyłbym w przypadku brzan również zakres regulacji. Przy holu brzany na prawdę warto mieć sprzęt, w którym jeden ząbek regulacji nie zakręci albo odkręci nam całkowicie hamulca.
Dywagacje na temat linki w intrenecie osiągnęły już bezkres bez znaczenia o jakim gatunku ryby tutaj mowa, dlatego wybór – żyłka czy plecionka zostawiam Wam. Ja zwrócę uwagę jedynie na dwie kwestie. Linka nie może być pajęczyną i musi swoja mocą dorównać reszcie sprzętu. Podczas holu prawdopodobnie kilka razy na próbę będzie wystawiony węzeł łączący linkę z przynętą. Warto go kilka razy sprawdzić przed łowieniem i powtarzać to podczas wędkowania. Kolejną kwestią jest jakość haków, kotwic i kółek łącznikowych. One również nie mogą zawieść. Jeśli używamy agrafek, to odpuśćmy sobie najmniejsze rozmiary, a drut agrafki też musi budzić nasze zaufanie. Właśnie przez węzeł straciłem już w swoim wędkarskim życiu kilka na prawdę pięknych ryb. Trzeba pamiętać, że pod wodą sporo czynników może ten element zestawu nam osłabić. Kiedy będziemy wyrywać przynęty z zaczepów, kiedy łowimy w okolicy kamieni, kiedy na żyłkę wieszają się różne śmieci niesione przez wodę, wtedy powinniśmy być w tym zakresie szczególnie czujni.
Przynęty
Spiningową brzanę można złowić niemal na większość sztucznych wabików. Oczywiście króluje przekonanie, że najskuteczniejszy jest wobler i gumka, ale choćby w tym sezonie byłem świadkiem lądowania brzany złowionej na obrotówkę. Popularne są również małe , włochate jigi, ale to nie może dziwić bo podobieństwo tych przynęt do gumek jest znaczne. Wachlarz przynęt jakich możemy użyć zdradza nam, że brzana ma istotne drapieżne zapędy. Chętnie zje robaka, którego imituje właśnie gumka lub jig, ale pogoni tez rybkę, którą imituje znów wobler. Trochę tak, jak przy doborze przynęt naturalnych, a to może doprowadzić nas do jednego konkretnego wniosku. Brzana ma po prostu bardzo szeroki jadłospis. Konkretnie prawda? 🙂
Miejsce zerowania
Jak to mawia stare wędkarskie (i nie tylko) porzekadło: koniec języka za przewodnika. Pierwszą miejscówkę po prostu zdradził mi Kolega. Kolejne dwie znalazłem już sam, obie szukając w terenie zupełnie innych ryb. W pierwszym przypadku pojechałem zobaczyć fragment rzeki, który wędkarze umiłowali sobie szczególnie do stacjonarnego łowienia sumów na zrywkę. Brzany po prostu nie dało się tam nie zauważyć bo miedzy główkami chlapała się dosłownie co chwile. Kolejne miejsce to znów ujście mniejszej rzeki na której łowiłem inne ryby, a przy której ujściu znów napotkałem sprawiające się „baski”. Wszystkie te miejsca mają jedna cechy wspólne – można je nazwać rynienkami z kamienistym dnem.
Mamy początek października i mogę już śmiało powiedzieć, że straciłem cały wrzesień. Koniec sezonu pstrągowego przyniósł po prostu długi wędkarski post, jednak jesień w tym roku ma być podobno długa i tutaj otwiera się szansa na to, by obyczajom brzan przyjrzeć się lepiej. Ta ryba ma potencjał jak mało która na to, aby stać się tą, z której robi się tak zwaną „wędkarską specjalizacją”.