Relacje z nad wody

Pstrągi 2021 – pierwszy półmetrowy pstrąg sezonu

reklama

Luty przywitał nas tęgimi mrozami, zaraz potem przyszła dwudniowa odwilż, by w drugi weekend przymrozić już na dobre. Nad wodą byłem zarówno w sobotę i niedzielę, niby tylko dwa dni, 48 godzin, a warunki pogodowe ze skrajności w skrajność. W sobotę zimno, ale z temperaturą na plusie, w niedzielę przyjemne słońce z temperaturą dziesięć kresek poniżej zera. W sobotę garstka śniegu zalegająca po ostatnich opadach, w niedzielę śnieg powyżej kostek, do tego po paru godzinach już przewiany i zmrożony. Prawdziwy pogodowy i wędkarski poligon doświadczalny, a kiedy mamy dwucyfrowe ujemne temperatury, to z wędkowania robi nam się prawdziwy test charakteru.

Pstrągi 2021 – pierwszy półmetrowy pstrąg sezonu
Nie tylko wędkarz w takich warunkach nie ma łatwo, sprzęt też „dostaje w kość”.

Do łowienia z każdym kolejnym kwadransem podchodziłem sceptycznie, dodatkowo znów nie mogłem odnaleźć tej przynęty, którą zaufaniem mógłbym obdarzyć na dłużej. Rotowałem woblerami, była też gumka, jig i obrotówka. Schodziłem powoli w dół rzeki i z każdym krokiem w głowie potęgowała myśl o tym, jak wygodnie i ciepło musi być w samochodzie, i jaka dobra kawa czeka na mnie w domu. Był już nawet moment, że zahaczyłem przynętę za oczko przy wędce i zrobiłem parę kroków w tył, zobaczyłem wtedy przed sobą fajny warkocz za powaloną gałęzią i postanowiłem zrobić tam jeszcze trzy rzuty. Powoli, niemal na klęczkach podszedłem pod miejscówkę. Pierwszy rzut idealny, drugi również, trzeci nieco dalej i… nic, ale pomyślałem, że zrobię jeszcze trzy rzutu na końcówce warkocza. Ta sama procedura i ta sama historia. Znowu nic i znowu moim oczom ukazała się piękna klatka między drzewami na końcówce prostki.

Siedzi !

Znowu powoli, znowu po cichu. Zmieniam woblera na łamańca, też coś jest z nim nie tak. Wobler ostro ucieka w kierunku środka rzeki, co powoduje, że w dość szybkim nurcie nie zejdzie za głęboko. Lekko przegiąłem oczko, ale poprawa jest minimalna, a moje ręce tak zgrabiałe od mrozu, że nie mam już siły, aby się z tym bawić. Rzut wychodzi mi idealnie, daję jeszcze metr spłynąć woblerowi, zamykam kabłąk, nie kręcę kołowrotkiem, nurt sam operuje przynętą. Nagle wobler gaśnie, zacięcie i siedzi! Ryba jest wielka! Młynkuje przy powierzchni po czym bez trudu wchodzi pod gałęzie rosnącego drzewa na moim brzegu. Na szczęście miałem mocniej skręcony hamulec, a ryba sama stamtąd wyszła. Sporo w tym wszystkim szczęścia, ja popełniłem błąd, a ryba dała mi prezent i go nie wykorzystała. Przez głowę przeleciała mi myśl, że to może być ryba blisko 60 cm. Mamy w końcu zimę, a ona w walce nie ustępowała. Przy kolejnym młynku wiedzę jednak, że jest duża, ale nie aż tak. Jeszcze chwila i pstrąg wylądował w podbieraku. Piękny jest.

Miarka pokazała 53-54 cm. Śliczne kolory i lekko zarysowany brzuszek zdradzały dobrą kondycję ryby. W letnich warunkach ryba będzie wyglądać jak z obrazka, szczególnie, że to samiec z piękną kufą na dolnej szczęce. Ryba odpłynęła do siebie, a mnie przeszły wszelkie rozterki tego dnia. Przynęty, każda już była dobra, a pogoda wcale tak nie doskwierała. Zacząłem się martwić o to, że do końca dnia zostało mi jeszcze tylko jakieś pół godziny i poszedłem wykonać następne ostatnie trzy rzuty.

Relacja filmowa z opisanej w tym tekście historii.

Dzień drugi

Drugiego dnia wszystko było odwrotnie. Jedynie mróz był stałą zmienną, tyle, że dołożył do swojej siły jeszcze kilka kresek. Nad wodą pojawiłem się jednak zmotywowany i pełen wiary. Słońca świeciło pełnym ogniem, a w nocy napadało kilkanaście centymetrów śniegu. Zdecydowanie nie były to najlepsze warunki do łowienia pstrągów. Po pierwsze śnieg – zmarznięty, skrzypiący. Ciężko w takich warunkach cicho podejść nad wodę. Po drugie słońce i prześwietlona woda. Po trzecie mróz na tyle silny, że żyłka zamarzała na przelotkach co kilkanaście sekund. Miejscówki obławiałem tym razem jeszcze ostrożniej niż dzień wcześniej. Starałem się nie podchodzić pod samą wodę i z dystansu operować przynętą.

Pstrągi 2021 – pierwszy półmetrowy pstrąg sezonu
Zimno…

Pogoda w kwestii niespodzianek nie powiedziała tego dnia ostatniego słowa i koło południa niebo pokryło się chmurami, a okoliczne drzewa zaczął giąć porywisty wiatr. Zrobiło się bardzo zimno, temperatura odczuwalna obniżyła się o kolejne kilka stopni i gdy w głowę zaczęły targać pierwsze odczucia zniechęcenia dostaję pięknego czterdziestaka. Ryba stała na spowolnieniu przed wlewem i zaatakowała całkiem spory 7,5 centymetrowy wobler. Biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne uwolniłem rybę nie wyciągając jej z wody. Zrobiłem jeszcze kilkanaście rzutów i odpuściłem. Warunki zaczęły robić się ekstremalne i choć wydawać się mogło, że znalazłem na nie jakiś patent, to jednak przestało mieć takie łowienie jakikolwiek związek z przyjemnością. Chwilę później grzałem się już w samochodzie i choć łowiłem w rękawiczkach, to aby pewnie chwycić kierownicę musiałem dać dłoniom ładnych kilka minut w okolicy ciepłego nawiewu.

Weekend na plus

Bilans weekendu zatem zdecydowanie dodatni. Po pierwszych kilkunastu dniach lutego miałem na koncie trzy ryby i nie było wśród nich żadnej poniżej 40 cm, dawno nie miałem tak dobrze rozpoczynającego się sezonu i co za tym idzie, dawno nie miałem takiego apetytu na jego dalszą część. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że olbrzymia ilość kormoranów, która „wysiaduje” większość małych rzeczek nie wpłynie jakoś diametralnie na ich rybostan. Za każdym razem, gdy mamy do czynienia z tak srogą zimą pojawiają się takie problemy. Gdy wszystkie okoliczne zbiorniki skuje lód, większe rzeki gęstnieją, to kormorany całymi (dużymi) rodzinami okupują małe rzeczki, które marzną ostatnie. Osobiście jestem zwolennikiem by przyroda regulowała się sama, jestem przeciwnikiem strzelania do tych ptaków i nie lubię skrajnego podejścia do ograniczania ich populacji. Prawdą jest jednak to, że kormoran zjeść lubi i może znacznie ograniczyć ilość ryb w rzece. Prawdą jest też to, że jeśli kormorany pojawiają się nad jakąś rzeką, to oznacza, że jest w niej ryba, a to już dla nas jest wskazówka.

Pstrągi 2021 – pierwszy półmetrowy pstrąg sezonu
Odpływa czterdziestaczek. To jedna z tych kilku ryb w całej wędkarskiej przygodzie, która została złowiona przeze mnie w skrajnie zimowych warunkach.

Gdy pasja wygrywa ze zdrowym rozsądkiem

Oczywiście zawsze robię to z pełną świadomością, jednak muszę przyznać, że osobiście bardziej marznę łowiąc spacerem wzdłuż rzeki, niż stacjonarnie na lodzie. Być może to drugie w ostatnim czasie jest tak rzadką atrakcją, że samo w sobie budzi rozgrzewające emocje. Zimowe wyprawy przynoszą jednak olbrzymią satysfakcję. Kiedy jeszcze złowimy w takich warunkach rybę, to liczy się ona podwójnie. Rybom w tym okresie po prostu, tak jak nam, chce się mniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *