PoradnikRelacje z nad wody

Poszukiwanie kleni i jazi

reklama

Wiosna się rozkręca, coraz wyższe temperatury w dzień pobudzają ryby do poszukiwania pokarmu. Na rzece zaczynają się ciągi tarłowe świnek, pstrągi żerują coraz lepiej, a na wodzie zaczynają się rójki owadów.

Krótki wypad nad wodę

Poszukując nowych rozwiązań na nasze łowiska często odpalamy lekkie feedery i jedziemy próbować przechytrzyć  wiosenne płocie i leszczyki.  Wypady są krótkie – kilkugodzinne. Franek wraca ze szkoły po 14 i mamy jeszcze dobre trzy godziny łowienia. Szkoda marnować każdego dnia. W takim wędkarstwie chodzi o skuteczność i szybkie budowanie łowiska.

Poszukiwanie kleni i jazi

Wracając do nowych rozwiązań. Często oglądam angielskich zawodników jak łowią feederem na swoich wodach. Jak wiadomo na każdym łowisku gdzie wędkarze używają pelletu jest on bardzo ważnym składnikiem zanęt. Ryby przyzwyczajają się do niego jak ludzie do cukru i nawet niewielki dodatek powoduje zwiększenie skuteczności nęcenia.

Do tego precyzja łowienia, czyli podawanie zanęty w punkt i rozsiewanie zapachu mączki rybnej w łowisku daje mnóstwo możliwości. Stąd między innymi bierze się skuteczność popularnej methody. Precyzyjnie i skutecznie. Ale nie o tym dzisiaj…

Lubię bardzo łowienie zawodnicze, na klasyczny feeder – to taka precyzyjniejsza odległościówką, niezwykle stabilna. Nęcenie wstępne wałkami, a później odławianie z niewielkim koszykiem podając systematycznie porcje przynęt zanętowych. Można też bez wałków większym koszykiem powoli budować łowisko i wkręcać w nie ryby. Jest wiele sposobów na otwarcie wody. Co jest w feederze skuteczne ? Swoboda dystansu i precyzja nęcenia. Zawsze przynęta znajduje się niedaleko porcji zanęty. Znowu odszedłem od tematu…

Poszukiwanie kleni i jazi

Kolejnym rozwiązaniem jakie przeniosłem na nasze wody jest zastosowanie zanęt komercyjnych ( z dodatkiem mączek rybnych) i pelletu w klasycznym feederze. Anglicy łowią tak bardzo często, ze względu na to, że w sezonie nie mogą używać ochotki i jokersa. Zastępują go drobnym pelletem i tym utrzymują ryby w łowisku. Oczywiście mówimy tu o łowieniu na klasyczny feeder.

Czyli takie trochę pomieszanie methody z feederem. Ktoś powie “dlaczego kombinować, skoro methoda jest skuteczna” – jest, niepodważalnie jest, ale używając wynalazków w postaci koszyków pellet feeder, open window, używając dłuższych i zdecydowanie cieńszych przyponów, małych haczyków otwieramy sobie okno na nowe możliwości. Gdy ryby są przyzwyczajone, że to co w koszyku zanętowym to boli, unikają krótko zawieszonych przynęt, grube żyłki czy plecionki zaczynają im przeszkadzać to nagle zyskujemy nowe narzędzie do przechytrzenia naszych ostrożnych przeciwników.

Zwiększa się też różnorodność gatunków i wielkości poławianych ryb. Lubię łowić drobne ryby delikatnie, na finezyjny sprzęt. Przy okazji możliwość złowienia pieknego “bonusa” daje nowe wyzwania.

Taktyka łowienia

Na podstawie spostrzeżeń ułożyliśmy sobie w głowie następującą taktykę.

Sprzęt: delikatne feedery 3,30 w wyrzucie do 40-50 gram, na kołowrotku plecionka 0,08 mm, przypon strzałowy 0,25 mm czyli nic innego jak klasyczny feeder…

Koszyki klasyczne bullety – latają precyzyjnie nawet przy wietrze i łowienie 20-30g z odległości 40-50 metrów nie stanowi problemu. Do tego będą idealne do stworzenia pola zanętowego. Zanęta to pół worka Methodmixa Matchpro i 250g 2 mm pelletu halibutowego.

Do tego mielone pieczywo tostowe. Method mix zrobiony na pół-sucho i chleb tostowy mają za zadanie utworzyć w łowisku chmure, żeby zwabić z daleka ruchliwe już o tej porze ryby. Namoczony wcześniej pellet ma opadać na dno i przetrzymać wszystko co wpłynie w nasze łowisko. Jest rozmoczony, więc będzie szybko się rozpuszczał i nie nakarmi nam ryb. Dlatego dość częste przerzucanie pozwala stworzyć interesujące dla ryb zamieszanie.

Przynęty – u mnie zdecydowanie na pierwszy plan wychodzą pinki i pieczywo tostowe. To z zamiłowania do naturalnego łowienia. Franek oczywiście przełowi nowe 5 mm dumbelsy Matchpro  podbijają rynek przynęt. Do wyprodukowanych w ubiegłym roku różowych “halibut-truskawka” i żółtych “kukurydza” doszły dwa nowe kolory i smaki: żółto – pomarańczowe Duo Mango i biało – różowe Duo Krewetka. 

Zaczęliśmy bez wstępnego nęcenia wałkami. Do koszyka dawałem niewielkie ilości 2 mm pelletu i blokowałem go w koszyku zanętą. Na haczyku kilka pinek. Od samego początku dość systematycznie łowiłem płotki i pojedyncze spore wzdręgi. Myślę, że ważne tu było zastosowanie długiego 70 cm przyponu, który umożliwiał powolny opad przynęcie, a tym samym czynił ją niezwykle atrakcyjną dla drobnych płoci. Wirująca w wodzie niedowilżona zanęta zwabiła je w łowisko i pobudziła do pobierania drobin z toni. Wpadające za koszykiem tworzącym smugę drobin robaki na długim przyponie były dla ryb bardzo atrakcyjnym kąskiem.

Franek zaczął bardzo ubogo , niewielkim koszykiem wypełnionym pelletami, bez zanęty.

Unikał smużenia i na bagnecie miał 5 mm dumbellsa. Taka taktyka pozwalała na swobodny opad przynęty do dna i odławianie znacznie większych ryb. Kiedy jeden kolor przynęty nie przynosił efektu, trzeba było zmieniać w poszukiwaniu właściwego. Tak jakby leszczykom zmieniał się gust w trakcie łowienia. Raz żółte, raz różowe – czerwonych nie chciały. Taka zabawa w kolory. Na dumbellsa który był nabity na bagnecik brania były bardzo pewne. Niewielki bezzadziorowy haczyk Drennana 18 “Hair Rigger Silverfish” jest niosamowicie chwytny. Wystarczy niewielki ruch wędziskiem w górę i ryba jest pewnie zapięta.

Zdecydowanie wolę łowić bezzadziorami. Mniejsza siła potrzebna do zacięcia i łatwość wypięcia ryby w podbieraku zdecydowanie przemawia “za”. Jedyny mankament występuje przy łowieniu na żywe przynęty, które po prostu uciekają z haka.

Wracając do naszego łowienia – kiedy u mnie wielkość ryb malała, musiałem je segregować zwiększając haczyk i ilość pinek. Podawanie luźnej zanęty spowodowało zgromadzenie się sporej ilości drobnych ryb, które bez przerwy bombardowały mi przynęty. Kiedy zmieniałem koszyk na mniejszy i ograniczałem ilość zanęty, ryby szybko znikały z łowiska. Myślę, że było to spowodowane przez dryf wody w łowisku. Zabierał on drobiny zanęty, a z nimi ryby. Każdy kolejny spory koszyk utrzymywał je w strefie łowienia. Typowa taktyka na ilość bez względu na jakość. Tymczasem Franek systematycznie odławiał różnej wielkości ryby. Większa przynęta i bardziej treściwe nęcenie pozwalały punktować i co jakiś czas doławiać “bonusa”.

Poszukiwanie kleni i jazi

Takim oto sposobem popołudniowy wyjazd zamieniliśmy we wspólny trening, który dostarczył nam mnóstwo materiału do analizy. Pozwolił przełowić kilka rozwiązań, wytestować nowe przynęty, a przede wszystkim dać mnóstwo radości ze wspólnego łowienia. Z czasem kiedy w głowie mamy sporą bazę danych na temat taktycznych rozwiązań jesteśmy w stanie radzić sobie w trudnych sytuacjach. Nie raz zmiana taktyki w czasie zawodów przyniosła rewelacyjne skutki i pozwoliła awansować z czarnego końca na sam szczyt.

Więc kiedy tylko nadarzy się okazja do kolejnego treningu. I nie ważne czy łowimy jesiotry, karpie czy ścigamy drobne płotki. Każda chwila nad wodą jest dla nas bezcenna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *