Jak złowić lina na spławik? W lato przychodzi taki czas, gdy głodne po tarle liny są nieco mniej ostrożne, bardziej łapczywe i chętniej współpracują z wędkarzami. Takie dni przypadają na pełnie letniego sezonu wędkarskiego, dlatego w gąszczu możliwości, które w tym okresie daje nam nasza pasja, warto pamiętać o tej pięknej, oliwkowej rybie z czerwonymi oczkami. Pomimo, że lin nie dorasta do olbrzymich rozmiarów, to jest całkiem silną ryba i jej hol dostarcza wielu emocji. Branie lina to znów mały wędkarski spektakl, tańce spławika mogą trwać nawet kilka minut. Rzadko dzieje się tak, ze spławik od razu wjeżdża pod wodę i tam zostaje, a jak już tak się dzieje, to zacięcie przeważnie jest puste.
Pora dnia
Pełnia lata to okres w którym lina możemy złowić przez całą dobę. Da się ja jednak podzielić ich aktywność na dwa okresy zerowania. Mowa tutaj oczywiście o porze dziennej i nocnej i tak, według doświadczeń moich i mojego Towarzysza, znakomitego łowcy linów, w dzień możemy spodziewać się sporadycznych brań. Podczas, gdy od późnego wieczora do wschodu słońca, możemy liczyć na systematyczne brania w miejscach, gdzie lin ma swoje miejsce żerowania. Ranek również podzielić można na dwa okresy: ten przed i po wschodzie słońca. Wraz z pierwszymi słonecznymi promieniami zaczyna być trudniej i zdarza się, że w krótkim okresie między świtem, a wschodem słońca łowi się większość lub jedyne ryby wędkarskiego wypadu. Warto próbować również w nocy. Lin to „nocny Marek”, a łowienie na spławik ze świetlikiem w totalnej ciemności, to piękna wędkarska przygoda, szczególnie gdy co jakiś doczekamy się brania.
Przynęty
Zwykło się mówić, że w naszych wodach nie ma ryb lub, że jest ich mało. Uważam, że w każdej plotce jest trochę prawdy, ale teorie na temat całkowicie martwych łowisk klasyfikuję jako półprawdę. Po pierwsze co dzień w mediach społecznościowych mamy wysyp pięknych ryb z naszych, polskich wód. Po drugie (i do tego tutaj zmierzam), najczęstszą przeszkodą w skutecznym łowieniu linów jest drobnica, która w łowisku przeważnie pojawia się pierwsza i atakuje nasze przynęty zanim liny zdążą się nimi zainteresować. Tej drobnicy potrafi być na prawdę dużo i według mnie nie ma takiego łowiska, gdzie wśród narybku nie pływają duże ryby. To kwestia sposobu dobrania się do nich.
To właśnie dlatego łowcy linów sięgają po przynęty selektywne, typu duża rosówka czy kilka ziaren kukurydzy, lub po przynęty nieco dziś nietypowe: makaron, łubin, cieciorka czy bób. Polecam sięgnąć po nie również wtedy, gdy drobnica nie występuje w łowisku licznie, gdyż dla dużych ryb karpiowatych są to nie lada kąski. Prócz linów można przyłowić tymi przynętami również karpie, leszcze, karasie, czy piękne płocie i wzdręgi.
Zestaw końcowy
Tutaj dużo zależy od łowiska. Jeśli łowisko jest porośnięte, na powierzchni mamy lilię albo w okolicy naszego spławika jakiś podwodny, wykarczowany las, musimy użyć mocnego sprzętu, który pozwoli rybę przytrzymać. Nie powinniśmy się tutaj specjalnie martwić, bo musi to wpłynąć na ilość naszych brań. Liny nie boją się żyłek w rozmiarze 0,25 mm i nawet ciut grubszych. Przypon spokojnie może być tylko nieco delikatniejszy, a hak dostosowany do przynęt o których wyżej pisałem.
Nawet jeśli przynętą będzie „tylko” kukurydza, to i tak, by umożliwić nam skuteczne zamknięcie, musi być po prostu duży. Sam używam haków z grubego drutu w rozmiarze 4 – 8, niemniej mój Kompan linowych zasiadek potrafi sięgnąć po haki 1 – 2, by móc skutecznie zaciąć zakładając na hak dwa bobiki lub bardzo dużą cieciorkę. Rosówka też może się zwyczajnie nie zmieścić na mniejszych hakach. Dodatkowo mały hak, to tak jak mała przynęta, często brania drobnicy po drugiej stronie spławika. Zestaw końcowy powinien być jak najprostszy: stoper, spławik, śrucina i hak. Nie ma potrzeby stosowania krętlika, jeśli łowimy na bliskich odległościach.
Sprzęt
Do połowu linów na spławik sięgam po wędkę odległościową, umiarkowanie miękką – paraboliczną, ale z zapasem mocy. Kołowrotek ma mniejsze znaczenie, musi mieć po prostu dobry hamulec. Zestaw, który towarzyszy mi w tym roku nad wodą to wędka Shimano Solstace 390 cm, o ciężarze wyrzutu do 25 gram, oraz kołowrotek Team Daiwa R4 2508 z nawiniętą na szpulę żyłką Stroft GTM 0,22 mm. Taki zestaw dawał mi już prócz linów, szansę na wyholowanie przyłowionych karpi, a z tym zawsze stosując duże przynęty musimy się liczyć.
Cierpliwość
Łowienie linów, to sztuka cierpliwości. Całe wędkarstwo, to nierzadko próba dla naszych nerwów, jednak polowanie na liny to często wycieczka pod same ich granice. Nie każde branie kończy się skutecznym zacięciem. Nie każdy wypad przynosi branie, nawet wtedy, kiedy na powierzchni będzie widać oznaki żerowania tych ryb. Gdy już doczekamy się brania, to sytuacja rzadko bywa jednoznaczna. Najczęściej spławik delikatnie porusza się w jedną i drugą stronę, delikatnie zanurza, by na chwilę zastygnąć w bezruchu. Taka zabawa może trwać nawet kilka minut i cała filozofia polega na tym, by wyczuć właściwy moment zacięcia. Ja najczęściej czekam na moment w którym spławik dłuższym, jednostajnym ruchem wjeżdża pod wodę lub gdy nagle, zdecydowanie zatonął, to czekam kilka sekund, by upewnić się, że nie wypłynie. Na pewno linowi podczas pobierania przynęty trzeba dać czas. Reagowanie na każdy ruch spławika może skutkować wieloma pustymi zacięciami.
Poszukiwanie łowiska
W znalezieniu linowego łowiska najlepsze są najprostsze rozwiązani. Pierwsze z nich to poszukanie informacji czy łowisko było zarybiane linem. Drugie, to po prostu „wywiad środowiskowy”. Najzwyczajniej trzeba zapytać stałych bywalców, jak często trafia się im lin na haczyku. Pamiętajmy, że lin nie jest najczęściej łowioną rybą podczas przypadkowego łowienia, nawet, gdy w tym łowisku licznie występuje. Dlatego wystarczająca dla nas powinna być już informacja, że się trafia.
Zachęcam do poświęcenia czasu tej rybie. Łowienie linów na spławik, to dla zdecydowanie najbardziej widowiskowe i ekscytujące łowienie ryb spokojnego żeru. Do tego zaraz po tarle nasi oliwkowi bohaterowie urządzają sobie wielką ucztę i wtedy, nierzadko możemy nałowić się do syta.