W ostatnim tekście opowiadałem o tym, że gdy przychodzi okres ochronny pstrąga potokowego, to dobrą alternatywą na ten czas jest łowienie lipieni metodą muchową. Lipień to fascynująca ryba, szczególnie te powyżej czterdziestu centymetrów, to ryby o często charakterystycznym ubarwieniu, po po prostu pięknie się prezentują. Kardynały, bo tak mawia się na lipienie, to jednak ryby niemal wyłącznie łowione na muchę. No właśnie, to jaką alternatywę mogą dla siebie znaleźć spiningiści, którzy w okresie ochronnym pstrąga potokowego chcieliby poczuć klimat rzecznych łowów? Mowa tu oczywiście o rzeczkach małych i średnich. Dla mnie taką alternatywą jest kleń.
Kleń jest rybą wszędobylską. Potrafi się dostosować do wielu warunków, i tak możemy do spotkać w stawach, jeziorach, zbiornikach zaporowych oraz przede wszystkim, co jest z tej perspektywy dla nas istotne, w rzekach i rzeczkach o różnym uciągu. Dodatkowo w okresie letnim, mimo swojej płochliwości, klenie dają się w dość prosty sposób znaleźć zbierając owady z powierzchni, lub po prostu stojąc pod samą taflą wody. Te obserwacje możemy wykorzystać właśnie jesienią.
Gdzie złowić klenia?
Jeśli łowienie kleni, ma być dla nas alternatywą łowienia pstrągów, to będziemy szukać ich w małych i średnich rzeczkach o charakterze nierzadko właśnie podobnym do tych, w których łowimy pstrągi. Należy tutaj pamiętać, że dziś coraz częściej pstrągi i klenie, dzielą ze sobą wody, stąd tutaj musimy się upewnić, że na łowisku nie obowiązuje zakaz spinningowania podczas okresu ochronnego pstrąga potokowego. Dodatkowo jeśli takiego zakazu nie ma, a w wodzie licznie występuje pstrąg, to starać się omijać stanowiska tych ryb, nie brodzić, by nie zdeptać tarlisk, a ewentualnie przyłowy tych ryb niezwłocznie wypuszczać. Dodatkowo najlepiej w ogóle zrezygnować z łowienia w listopadzie, kiedy pstrągi odbywają tarło.
Miejscówki na klenia
Latem łowienie jest sporo prostsze. Klenie po prostu zdradzają swoją obecność. Na jesień, kiedy zbiórek owadów prawie już nie ma, trzeba się troszkę nakombinować, by te ryby odszukać i skusić do brania. Wczesna, październikowa jesień, to okres w którym kleni szukamy jeszcze w miejscówkach znanych nam, zarówno z lata, jak i z zimy. W dalszym ciągu jeszcze trzeba obławiać partie szybszej wody – wlewy, warkocze czy kamieniste płańki, ale jest to również okres w którym ze względu na coraz niższą temperaturę wody zaczynamy szukać ryb w głębokich dołach, ze spokojną wodą.
Przynęty na klenia
Moją ulubioną przynętą jest wobler, o tej porze roku nie są to smużaki, tylko często duże woblery o migotliwej pracy, z których często korzystam również w sezonie pstrągowym. Po pierwsze na powierzchni wody dzieje się już niewiele, po drugie zakładamy, że ryby szykują się już powoli do zimy. Wraz z coraz niższą temperaturą wody ryby zaczynają kumulować i oszczędzać energię. Nie chcą już podjadać małych, smakowitych kąsków. Chcą zjeść raz, a dobrze, by małym kosztem energetycznym zaspokoić głód na dłuższy czas. Wraz ze spadkiem temperatury wody i rybiej energii, powinna zwolnić też nasza przynęta. Dużego woblera prowadzę wolno, pod prąd, często zatrzymując całkowicie przynętę, dając rzece robić „swoje”.
Sięgam po przynęty o raczej stonowanych kolorach, zbliżonych do naturalnych barw ryb występujących w łowisku. Przez cały sezon, również jesienią i w zimę dobrze sprawdzają się na mojej wodzie odcienie niebieskiego. Blady, niebieski wobler to mój faworyt. Dobrze spisują się również woblerki, które mają tylko niebieski grzbiet. Inne przynęty? Zawsze warto mieć ze sobą jakiegoś robola. Biały twisterek, to całoroczna, uniwersalna przynęta.
Sprzęt na klenia
To czym łowię, prócz przynęt w zasadzie nie różni się od pory letniej. Używam tego samego kija, kołowrotka i średnicy żyłki przez cały sezon. Wędka nie powinna być krótsza niż 260 cm, a im dłuższa tym lepsza. Trzeba znaleźć kompromis między tym, że czasami będziemy musieli przedzierać się przez krzaki nad brzegiem rzeki, a tym, że kleń jest rybą płochliwą i warto od wody trzymać się tak daleko, jak to tylko możliwe. Wędka musi mieć zapas mocy i ciężar wyrzutu, który pozwoli operować dużymi przynętami. Taka wędka ma je daleko i komfortowo wyrzucać oraz radzić sobie z ich prowadzeniem pod prąd.
Kołowrotek powinien wywarzać kij, dobrze i równo nawijać żyłkę oraz mieć precyzyjny hamulec. Dodatkowo musi być niezawodny nawet w ciężkich warunkach. Na myśli mam tutaj ujemne temperatury, kiedy po prostu zdarza się, że „puszcza” łożysko oporowe i kołowrotek kręci się do tyłu. Niestety w ten głupi sposób zdarzało mi się tracić już piękne ryby. Zdarza się też, że gdy chce uwolnić rybę stojąc w wodzie, kołowrotek po prostu wraz z dolnikiem kija zamoczy mi się wodzie.
Żyłka 0,18 mm powinna wystarczyć. Pamiętajcie, że stosujemy duże przynęty i liczymy się z możliwością spotkania z na prawdę dużą rybą. U mnie niezmienne na szpuli nawinięta jest solidna żyłka 0,20 mm, czasami nawet 0,22 mm. Czy gdybym użył cieńszej żyłki, to miałbym więcej brań? Nie wiem, ale na pewno nie miałbym pewności, że każdą zapiętą rybę wyholuję, a na ilość brań i tak nie narzekam. Mogę z czystym sumieniem polecić dwie pozycję. Po pierwsze Stroft GTM, po drugie (odkrycie tego sezonu) Robinson Primera.
Cierpliwość
W okresie jesiennym i wczesnozimowym nad rzekę wybieram się na cały dzień. Do łowienia kleni w tym okresie potrzeba sporo cierpliwości i kiedy w sezonie letnim złowienie dwóch, trzech ryb podczas całodziennej wyprawy traktuję jak porażkę, to w tym okresie taki połów biorę za wędkarski sukces. Jeśli chcemy skutecznie łowić klenie w chłodne dni, w zimnej wodzie, to każde branie musimy wypracować, wychodzić i opłacić dużą cierpliwością.
Bywa tak, że na pierwsze (być może jedyne) branie poczekamy kilka godzin, by potem przez 20 minut mieć czasami dwa. Bywa, że żadnej z tych ryb, która zdecydowała się trącić naszą przynętę, nie wyholujemy. Brania o tej porze roku nie są gwałtowane, nawet jak ryba się zapnie, to często delikatnie i po prostu spada. Cierpliwość przydaje się do jeszcze jednej ważnej kwestii – przynętę prowadzimy wolno i bardzo wolno. Nawet, kiedy po kilku godzinach łowienia tracimy koncentrację i podświadomie przyśpieszamy, musimy się pilnować i sobie na to nie pozwalać. To nie jest okres, kiedy ryby chcą ścigać przynętę.
Poranna, jesienna mgła nad niewielką rzeką i pierwsze przenikliwe promienie słońca odbijające się od kolorowych liści, to krajobraz, który ma w sobie magię. Moje wędkarstwo składa się z poszukiwania i przeżywania właśnie takich momentów, nie tylko ryb. Idź sprawdź, zobacz, a na pewno zrozumiesz 🙂