Pamiętam, jak kilka lat temu, jeden z doskonałych polskich wędkarzy napisał, że gdyby brzana dorastała rozmiarami i wagą do suma, nie byłoby możliwe wyciągniecie jej na wędkę. Od tamtej pory przepadłem, a pani z wąsem, stała się moim głównym, wędkarskim celem i spędzała mi sen z powiek. Jednak na prawdziwe łowienie z premedytacją musiałem poczekać parę lat, zanim zrozumiałem, o co w tym, dość specyficznym łowieniu chodzi.
Szukajcie, a znajdziecie
Zanim złowiłem swoją pierwszą, dużą brzanę na spinning, spotykałem się z nią kilkakrotnie w różnych rzekach. Łowiłem na różne metody, w różnych rejonach Polski. Pamiętam rok 1995 i rzekę Wieprz (okolice Dęblina). Nocne łowienie na dzwonek, z kawałkiem żółtego sera na haczyku przyniosło mi pierwszą wymarzoną, średniej wielkości rybkę i radości, co nie miara. Potem kilka lat przerw, rok 1998 i rzeka Dunajec (okolice Czchowa) i następna złowiona na feeder i białe robaki na haczyku. Wakacje 2015 roku miały to zmienić, wyjazd zaplanowany bardzo szczegółowo, nad jedną z najlepszych polskich rzek pod względem populacji tej ryby. Dwa tygodnie spędzone na środkowym Bugu, różne metody, przynęty, miejscówki i nic. Ostatniego ranka potężna brzana demoluje mój zestaw feederowy i odpływa. Teraz jednak z perspektywy czasu, wiem już na pewno, że była to średniej wielkości ryba.
Duże ryby pod nosem
Dzisiaj wiem też, że do złowienia dużej brzany (jak mawia mój dobry kolega) potrzebna jest – brzana. Tak naprawdę, na odcinku kilkudziesięciu kilometrów rzeki Odry, w której łowię, są rejony, w których albo jej nie ma w ogóle, albo po prostu przebywa okresowo. Generalnie trzeba jej szukać w dość szybkich rynnach, z kamienisto-żwirowatym i twardym dnem o średniej głębokości. Maksymalna głębokość, na jakiej szukam ryb to ok. 1-2m, z zaznaczeniem, że im bliżej jesieni, tym łowię głębiej. W upalne, letnie lipcowe i sierpniowe wieczory, bardzo dobre są metrowej głębokości płanie i ich końcówki, a także stare, rozmyte główki z dużymi głazami ukrytymi pod wodą, w cieniu których, w ciągu dnia, ryby znajdują schronienie przed słońcem.
Tak zaczęła się ta przygoda
Był początek lipca 2016. Późnym popołudniem uganiałem się za kleniami na jednej z odrzańskich rynien. Po spudłowanym rzucie w dół rzeki na kołowrotku zrobiła mi się broda, z żyłki. Zająłem się rozplątywaniem, a wobler po spłynięciu pracował jakieś 20m poniżej mojego stanowiska. Kilka minut później poczułem delikatne puknięcie i potężny odjazd w dół rzeki. Dobrze, że na taką ewentualność byłem przygotowany. Tutaj czas zagrał na moją korzyść . Przypuszczałem, że na końcu zestawu wreszcie zapiąłem lokomotywę, wąsatą piękność. Po bardzo emocjonującym holu, z kilkoma potężnymi odjazdami w górę i dół rzeki, 10 minut później w podbieraku trzepotała się gruba, 70cm odrzańska brzana. Do wieczora, tym sposobem złowiłem jeszcze dwie piękne sztuki.
Wędka, kołowrotek, pięć woblerków i trochę zaparcia
Tak naprawdę do letniego łowienia wystarczy tylko to. Wędka dość mocna i długa, dla wygodnego poprowadzenia przynęty. Ja używam starego, wysłużonego Robinsona Diaflexa, do 32g i 270cm długości i raczej z dużym zapasem mocy w dolniku. Musimy mieść szanse przytrzymać dużą i silną rybę, w dość szybkim nurcie rzeki. Do tego dochodzą jeszcze częste przyłowy – sumy, duże klenie i bolenie. Kołowrotek z precyzyjnym hamulcem wielkości 2500- 3000. Na nim nawinięta dobrej klasy miękka żyłka 0.22mm. Na końcu zestawu wiążemy dobrej klasy agrafkę. Polecam małe, ale mocne agrafki –wersje strong.
Ważny wygląd i praca
Dzisiaj w każdym dobrze zaopatrzonym sklepie wędkarskim kupimy wspaniałe woblerki na tą rybę. Wielkość 3-6cm, raczej wąskie, subtelne i smukłe (kiełbiopodobne). Chociaż czasem rewelacyjnie sprawdzają się pękate baryłki do 4cm, tak zwane bączki. Celowo nie podaje producenta, na pewno każdy wybierze coś ciekawego dla siebie. Ja od jakiegoś czasu używam tylko woblerków swojej produkcji. Stosuje modele tonące albo neutralne, czasem tylko pływające, ale dające się szybko sprowadzić do dna na głębokość ok.1,5m. Dodatkowo ważne jest aby uzbrajać je w najwyższej jakości, ostre kotwice. Próbowałem innych przynęt .Były to małe wahadłówki, ripperki i wszelkiego rodzaju gumowe robactwo, ale wobler okazał się najskuteczniejszy. Wiem na pewno, że brzany w moich rewirach, w miesiącach letnich, po prostu obżerają się dużymi ilościami narybku. Jest to głównie mały kleń, płoci i kiełb. W tym okresie jest to ich podstawowy pokarm.
Cierpliwie i powoli
Samo łowienie wcale nie jest trudne, wręcz całkiem proste. Rzucamy przynętę na godzinę 13. Na napiętej żyłce pozwalamy jej spłynąć po łuku, z prądem rzeki (ciągle kontrolując pracę wabika), po czym powoli rozpoczynamy zwijanie. Bardzo często powinniśmy przynętę przytrzymywać, co jakiś czas powinniśmy pozwolić jej spłynąć kilka centymetrów z nurtem, w dół rzeki. Musimy pograć woblerkiem w nurcie rzeki. Ma on imitować chorą rybkę, nie dającą sobie rady z nurtem i zawirowaniami wody. Pamiętajmy, że brzana nie lubi gonić przynęty. Dlatego powinna ona być tak zaprezentowana, żeby dla ryby stanowiła łatwy i smakowity kąsek. Ryba musi mieć szansę i czas, aby się jej dokładnie przyjrzeć. Nie jest to regułą, ale u mnie się sprawdza i przynosi efekty.
Mało dużych – dużo małych
Na moich miejscówkach zauważyłem taką ciekawą zależność. Do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć. Na pewno nie ma to nic wspólnego z pogodą, porą roku, porą dnia ,temperaturą itp. Jeżeli w czasie łowienia często obserwuje duże ilości spławiających się brzan, nigdy nie łowię dużej sztuki. Wtedy ilość przeważa nad jakością. Jeżeli natomiast wodę zastaję, martwą ,jakby bez życia, bez jakichkolwiek oznak obecności ryb, wtedy do podbieraka wjeżdżają te największe. Mowa o rybach +65cm. Wtedy najczęściej łowię tylko jedną albo dwie ryby. Największe, jakie do tej pory udało mi wyholować mierzyły 78 i 75 cm. Nigdy nie zdarzyło mi się też, żeby ryba podczas holu spadła. Jeśli weźmie wobler do pyska, to oddaje go dopiero w podbieraku.
Łowienie brzan bardzo wciąga. Ciągłe poszukiwanie nowych miejscówek, łowienie w upale, chmary komarów, przedzieranie się przez krzaczory, a czasem docieranie do miejsc odwiedzanych tylko przez zwierzynę – wynagradza. Ona, królowa szybkiego nurtu i kamienistego dna. Ryba o walcowatym ciele i piekielnej sile, jest najlepszą nagrodą. Zaraz po braniu, zwykle to ona dyktuje warunki holu, a szybkie i efektowne odjazdy na długo zostają w pamięci. Szczerze namawiam do wypuszczania złowionych ryb. Zawsze jest szansa na ponowne spotkanie. Ja ciągle czekam na swoją upragniona rybę w rozmiarze 80 cm +
Klasa Arturro 😉